tag:blogger.com,1999:blog-69097502326484429782024-03-13T10:36:12.070+00:00Born in the 80sBlog o muzyce lat osiemdziesiątych... i nie tylko!Unknownnoreply@blogger.comBlogger57125tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-4135197861166649402018-04-05T21:15:00.002+01:002018-04-05T21:16:17.097+01:00Alison Moyet - All Cried Out<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-SFfiZc_TBzo/Wr9d5jMuP0I/AAAAAAAABng/GthY7ZyYey8oaq2J47xtSweNsJWs-g6PwCLcBGAs/s1600/Alison%2BMoyet%2BAll%2BCried%2BOut%2B-%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla%2Bsingle%2Bcover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="593" data-original-width="600" height="395" src="https://2.bp.blogspot.com/-SFfiZc_TBzo/Wr9d5jMuP0I/AAAAAAAABng/GthY7ZyYey8oaq2J47xtSweNsJWs-g6PwCLcBGAs/s400/Alison%2BMoyet%2BAll%2BCried%2BOut%2B-%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla%2Bsingle%2Bcover.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Alison Moyet to wokalistka w Polsce w zasadzie nieznana. A raczej nieznana z nazwiska, bo już jej charakterystyczny głos, który stanowił najważniejszą część stylu duetu Yazoo, Polacy mają okazję kojarzyć z hitu <i>Don't Go</i>, singli<a href="http://borninthe80sblog.blogspot.co.uk/2015/07/yazoo-only-you.html" target="_blank"> <i>Only You</i> (link do omówienia)</a> i <i>Situation</i>, oraz popularnej (nie wiedzieć czemu) w kraju nad Wisłą piosenki studyjnej <i>Happy People</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale w rodzimej Anglii Alison Moyet to marka, za którą kryje się dziewięć udanych albumów studyjnych wydanych na przestrzeni 30 lat i garść wysoko notowanych singli. I choć Alison daleko jest do statusu i osobowości supergwiazdy, to przez całą karierę zjednała sobie rzesze fanów uwielbiających ją za nieprzeciętne umiejętności wokalne połączone z ekspresją, niebanalnymi kompozycjami i wrodzoną skromnością.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/NRmZP3vZsNA" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jej debiutancki album <i>Alf </i>otwierała i promowała w pierwszej kolejności piosenka <i>Love Resurrection</i>, ale dopiero kolejny singiel z płyty przyniósł artystce rozgłos w kraju i po części również zagranicą. <i>All Cried Out </i>to, podobnie jak większość materiału z albumu, dramatyczny love song. Podmiot liryczny utworu rozprawia się ze swoim byłym, który po raz kolejny próbuje się do niej przymilić. To właśnie przykuwający uwagę tekst, który jest nierozerwalną częścią tej piosenki, decyduje o tym, że jest ona tak interesująca.</div>
<br />
<div>
<i>You took your time to come back this time<br />The grass has grown under your feet<br />In your absence I changed my mind<br />And someone else is sitting in your seat</i></div>
<div>
<i>I know that I said that there'd be no one else<br />I know that I said I'd be true<br />But baby, I burned Cupid's arrow<br />And here's the short and narrow<br />I've nothing left to offer you</i></div>
<div>
<i>I'm all cried out<br />You took a whole lot of loving for<br />A handful of nothing<br />All cried out<br />It's hard to give you something when<br />You're pushing and shoving me around</i></div>
<div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<i>Nie spieszyłeś się z powrotem tym razem,</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Aż Ci trawa obrosła stopy.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Pod twoją nieobecność zmieniłam zdanie</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>I ktoś inny zajmuje twoje miejsce.</i></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div style="text-align: right;">
<i>Wiem, że mówiłam, że nie będzie nikogo innego,</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Wiem, że mówiłam, że będę wierna,</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Ale spaliłam strzałę kupidyna</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>I oto wersja skrócona:</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Nie mam ci nic do zaoferowania.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Jestem cała wypłakana.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Dostałeś mnóstwo miłości w zamian</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>za garść niczego.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Wszystko wykrzyczane.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Trudno ci cokolwiek dać,</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Gdy przykładasz mnie z miejsce na miejsce.</i></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
Dosadność słów piosenki potęguje bezbłędnie poprowadzona linia melodyczna wykonana z ogromną ekspresją, co czyni ją chyba jednym z najbardziej autentycznych break-up songów w historii popu. Zwieńczeniem utworu jest perfekcyjnie skonstruowana ósemka, w której wokalistka ostatecznie każe swojemu absztyfikantowi odejść (2:22 - 2:40). Zarówno w warstwie tekstowej jak i pod względem ekspresji wokalnej trudno o skuteczniej skonstruowany komunikat.<br />
<br />
<iframe allow="encrypted-media" allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://open.spotify.com/embed/track/74BiRtgDe2YPETdTCcsXoG" width="300"></iframe>
<br />
<i>All Cried Out </i>to piosenka ważna, jeśli nie najważniejsza w karierze Alison, bo pokazuje jej umiejętności w pełnej krasie. Tak jak jej pierwszy singiel z<i> </i>duetem Yazoo (<i>Only You) </i>stanowił potwierdzenie dla kompozytora utworu, Vince'a Clarka, że po jego krótkiej karierze w Depeche Mode znajdzie się dla niego miejsce w muzyce pop, tak dla Alison <i>All Cried Out</i>, to dowód na to, że po rozpadzie Yazoo wokalistka ma szansę na zaistnienie solo. Jej udana kariera trwa do dziś.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-74993215126235998682018-01-16T11:52:00.001+00:002018-01-16T11:53:09.753+00:00Kombi - Inwazja z Plutona / Nie ma jak szpan (singiel)<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-1PJmQD4mCFs/Wlc_BZop4xI/AAAAAAAABeU/FwMI4bNpvUg9KVjZrahv7SPLxWpYL45yQCLcBGAs/s1600/Kombi%2B-%2BInwazja%2Bz%2BPlutona%2B-%2BNie%2Bma%2Bjak%2Bszpan%2B%2528ok%25C5%2582adka%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="592" data-original-width="600" height="393" src="https://3.bp.blogspot.com/-1PJmQD4mCFs/Wlc_BZop4xI/AAAAAAAABeU/FwMI4bNpvUg9KVjZrahv7SPLxWpYL45yQCLcBGAs/s400/Kombi%2B-%2BInwazja%2Bz%2BPlutona%2B-%2BNie%2Bma%2Bjak%2Bszpan%2B%2528ok%25C5%2582adka%2529.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Patrząc dziś na zawrotną karierę zespołu Kombi, trudno uwierzyć jak krętą drogę musiał przebyć do szczytu swojej synth-popowej kariery. Ich początkowe muzyczne dokonania niezbyt odbiegały od tego, co na co dzień serwowały nam rodzime zespoły pop. I choć ich kariera zaowocowała sukcesami głownie w komunistycznej Polsce, to już same starania grupy o to by być wysłuchanym zagranicą, sprawiły, że otworzyli się na świat i trochę owego świata przywieźli do Polski.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Owo otwarcie na świat pozwalało nie tylko na kontakty muzyczne i biznesowe oraz szansę na posłuchanie najnowszych trendów w branży, ale też na rzeczy bardziej prozaiczne, takie jak zakupy. To dzięki wyjazdom zagranicznym lider grupy Sławomir Łosowski mógł zakupić syntezatory, których próżno szukać było w sklepach chyba całego Bloku Wschodniego.</div>
<div style="text-align: justify;">
W 1982 roku zespół postanowił wydać single promujące ich rewolucyjną, jak na polskie warunki, muzykę i przygotować pod nią grunt. Pierwszym z nich był wydany przez Tonpress podwójny singiel z utworem <i>Inwazja z Plutona </i>autorstwa Grzegorza Skawińskiego i Waldemara Tkaczyka oraz <i>Nie ma jak szpan </i>na stronie B napisanym przez Łosowskiego. Piosenki zupełnie odbiegały od tego, co można było usłyszeć na dwóch pierwszych płytach Kombi, gdzie dominował pop z elementami rocka oraz pojawiał się funk i disco, które w owym czasie umierało.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/aTFI7W6xPjY" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Aranżacja <i>Inwazji</i> to zmyślne połączenie tradycyjnych instrumentów - gitary elektrycznej (solo we wstępie i przerywniku instrumentalnym, 0:14-0:25. 2:09-2:43), rytmicznej (w bridge'u, 0:49-1:05, 1:47-1:57) i basowej (w całej piosence, choć często przykrywa ją bas programowany) oraz perkusji w wykonaniu Jerzego Piotrowskiego. Ale pomimo takiej mnogości elementów typowych dla rocka spod znaku Kombi w tym utworze to właśnie syntezatory stoją na pierwszym miejscu - począwszy od stałych akordów wspartych elektronicznym basem w zwrotkach poprzez odpowiadające wokalowi agresywne uderzenia w refrenie a skończywszy na puentujące każdy refren oraz całą piosenkę efekciarskie dźwięki (1:16-1:17, 2:08-2:09, 3:06-3:09).</div>
<div style="text-align: justify;">
Zespół stawiał na futuryzm - tematycznie utwór opowiada o... ataku kosmitów na Ziemię, choć członkowie zespołu wskazują na to, że autor tekstu Marek Dutkiewicz nawiązywał do niedawno wszechobecnych na ulicach polskich miast patroli ZOMO. Pomijając ten może nieco wątpliwy wniosek utwór wydaje się tajemniczy i intrygujący. Całości świetnego rezultatu muzycznego dopełniają indywidualna okładka singla (wtedy, gdy była to rzadkość) oraz świetny, a jak na tamte czasy, rewelacyjny klip wideo wykonany na potrzeby <i>Telewizyjnej Listy Przebojów</i>. Członkowie grupy rozstawieni na podświetlonych platformach i przebrani w kostiumy wykonane z bliżej nieokreślonych materiałów wykonują ekscentryczne ruchy w takt piosenki. Sam obraz poddany jest przetworzeniu kolorów oraz zwielokrotnieniu (np. kadr z gitarą elektryczną). Efekty wizualne idealnie współgrają z kompozycją i rytmiką piosenki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W porównaniu z utworem na stronie A, nieco mniej radykalny okazuje się <i>Nie ma jak szpan</i>. Utwór znacznie wolniejszy, za to dużo bardziej okraszony technologicznymi nowinkami. Z wyjątkiem wokalu, gitar rytmicznych oraz solowej obecnej w głównym motywie oraz w przerywniku instrumentalnym, wszystko wykonują syntezatory. Utwór autorstwa Łosowskiego to świetne dopełnienie przebojowej pierwszej strony. </div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/dpTNBX9EBHI" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Singiel ostatecznie nie zrobił furory, ale dał się zauważyć, na co wskazują nie tylko wykonane dla <i>Telewizyjnej Listy Przebojów</i> klipy do obydwu piosenek, ale też notowania Listy Przebojów Trójki (odpowiednio 20 i 10 miejsce). W notowaniach listy magazynu <i>Non Stop</i> piosenki miały mniej szczęścia i kilkukrotnie pojawiały się w tzw. poczekalni, ale na miejsce na właściwej liście załapał się tylko utwór ze strony B. Zresztą, co widać po wynikach na LP3, utwór Łosowskiego w ogóle zdawał się lepiej przypaść do gustu Polakom niż tajemnicza <i>Inwazja z Plutona</i>.<br />
<br />
Pomimo tego zespół nadal czuł wiatr w żaglach i wiedząc, że w Polsce istnieje potrzeba nagrywania muzyki elektronicznej poszedł dalej i nagrał kolejny, tym razem już przebojowy singiel <i>Linia życia</i>. Jako jeden z niewielu zespołów mających własny sprzęt tego typu mogli na swoim kolejnym albumie <i>Nowy Rozdzia</i>ł zaprezentować swoje ówczesne możliwości. Od tego momentu nabrali charakteru, a polska publiczność na zawsze podzieliła się na zwolenników i przeciwników wykonywanej przez Kombi muzyki.</div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-77905020223912416222017-12-29T13:53:00.000+00:002017-12-29T14:04:58.870+00:00Queen - A Kind of Magic<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-b5pPdnrGETs/Wjr10ig_XjI/AAAAAAAABds/4uWbCFklTjUCX0kOZBhWr8A8NP2W8BxvwCLcBGAs/s1600/Queen%2B-%2BIts%2Ba%2BKind%2Bof%2BMagic%2Bok%25C5%2582adka%2Bp%25C5%2582yty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-b5pPdnrGETs/Wjr10ig_XjI/AAAAAAAABds/4uWbCFklTjUCX0kOZBhWr8A8NP2W8BxvwCLcBGAs/s400/Queen%2B-%2BIts%2Ba%2BKind%2Bof%2BMagic%2Bok%25C5%2582adka%2Bp%25C5%2582yty.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Rok 1985 dla zespołu Queen miał oznaczać przerwę po sukcesie, jakim był ich album <i>The
Works </i>z roku poprzedniego, którym udało im się powrócić do łask recenzentów i fanów. Zespół koncertował do połowy maja i w planach
miał "tylko", a raczej "aż" jeden 20-minutowy występ. Występ, który miała obejrzeć ponad 1/3 populacji Ziemi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-fTafOBz5_bQ/Wjr2BFKr4dI/AAAAAAAABdw/oackGHA-wlQIiFAGNEXIXbo4-ews9XOawCLcBGAs/s1600/Queen%2BLive%2BAid.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="606" data-original-width="1191" height="323" src="https://3.bp.blogspot.com/-fTafOBz5_bQ/Wjr2BFKr4dI/AAAAAAAABdw/oackGHA-wlQIiFAGNEXIXbo4-ews9XOawCLcBGAs/s640/Queen%2BLive%2BAid.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
13 lipca 1985 z zapartym tchem świat oglądał 16-godzinną transmisję koncertów <i>Live Aid</i> w Londynie i Filadelfii. Inicjatywa przeszła do historii jako jedno z najgłośniejszych artystycznych przedsięwzięć charytatywnych w historii. Skazana na łaskę przypadku impreza zakładała limit czasowy dla każdego z wykonawców, którzy, choć teoretycznie nie występowali w konkursie, chcąc, nie chcąc rywalizowali o tytuł gwoździa programu tego niecodziennego widowiska. Według większości obserwatorów zwycięzcą był właśnie Queen, którego set poruszył wszystkich zebranych na stadionie Wembley. Jeszcze dwadzieścia lat później występ pamiętano na tyle, by okrzyknąć go najlepszym występem rockowym w historii. To właśnie na fali tego największego w historii grupy sukcesu powstał ich najlepszy album nagrany i wydany w dekadzie lat osiemdziesiątych - rockowy, ale popowo przystępny, intensywny, ale dający chwile wytchnienia, lekki, ale i czasem dramatyczny; jednym słowem - wielostronny <i>A Kind of Magic</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" gesture="media" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/0_1IMZmJe-U" width="560"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Naładowany pozytywną energią zespół postanowił przystąpić do pracy najszybciej jak to możliwe. Na jej efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Pierwszy singiel został wydany już w listopadzie 1985. <i>One Vision</i>, którego autorstwo przypisane jest wszystkim czterem członkom grupy, był swego rodzaju nawiązaniem do celu, jaki przyświecał <i>Live Aid</i> oraz do nastroju tej imprezy.<br />
<br />
<br />
<i>No wrong, no right.<br />
I'm gonna tell you there's no black and no white.<br />
No blood, no stain.<br />
All we need is one world-wide vision.</i><br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<i>Żadnego źle, żadnego dobrze.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Mówię wam, że nie ma białego, ani czarnego.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Żadnej krwi, żadnej plamy.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Potrzebujemy tylko jednej wizji dla świata.</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-o2D5oZBXZF8/WkZK_P9m_8I/AAAAAAAABeA/mTQI8kI8eawOSE-jG_E8vHWF0GmoG7JIACLcBGAs/s1600/Queen%2BOne%2BVision%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="504" data-original-width="500" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-o2D5oZBXZF8/WkZK_P9m_8I/AAAAAAAABeA/mTQI8kI8eawOSE-jG_E8vHWF0GmoG7JIACLcBGAs/s400/Queen%2BOne%2BVision%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla.jpg" width="396" /></a></div>
<i> </i> </div>
<br />
Piosenka w nieco sztampowy sposób motywująca do wspólnego działania<i> </i>kończy się żartobliwie (ową wizją okazuje się chęć zjedzenia smażonego kurczaka), ale nie przeszkodziło jej to w byciu zapamiętaną jako kolejny rockowy <i>anthem </i>autorstwa zespołu. Jednocześnie tak jak miała nawiązywać do lipcowego sukcesu zespołu, tak ostatecznie nie oddawała ducha nadchodzącej płyty.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" gesture="media" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/0p_1QSUsbsM" width="560"></iframe>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Queen bowiem miał w planach coś więcej, niż tylko fonograficzną kontynuację <i>The Works</i>. W tym samym czasie postanowili wziąć udział w kolejnym projekcie, którego nie pożałowali. Odrzucona przez zespół Marillion propozycja nagrania piosenek do powstającego filmu Russella Mulcahy'ego <i>Nieśmiertelny</i> stała się dostępna dla grupy, której poprzednie doświadczenie z filmem skutkowało dość ambiwalentnie odbieranym dziś soundtrackiem do filmu <i>Flash Gordon</i>. Jednak w przeciwieństwie do wypełnionego instrumentalnymi dłużyznami albumu z 1980 roku, powstające do nowego obrazu utwory miały stać się jednocześnie standardowymi utworami albumowymi. Grupa miała sporo do zaryzykowania, bo świat muzyki filmowej bywa dla jej twórców bezlitosny - w większości przypadków klapa filmu oznacza, że o sukcesie napisanej do niego muzyki można zapomnieć. Ale szczęście im dopisało - tak jak <i>Flash Gordon </i>okazał się klapą zarówno fonograficzną, jak i filmową, tak <i>Highlander</i> był jego zupełnym przeciwieństwem. Tematyczne nawiązania utworów do treści filmu są wszechobecne, ale nie przeszkadzają w słuchaniu płyty poza jego kontekstem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-MKsyHhw6JCI/WkZLFou3seI/AAAAAAAABeE/qoaEBETn9T4G5GhG-PAk_MGPwWtw_OIOACLcBGAs/s1600/Queen%2BA%2BKind%2Bof%2BMagic%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="480" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-MKsyHhw6JCI/WkZLFou3seI/AAAAAAAABeE/qoaEBETn9T4G5GhG-PAk_MGPwWtw_OIOACLcBGAs/s400/Queen%2BA%2BKind%2Bof%2BMagic%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla.png" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Na <i>A Kind Of Magic</i> nie usłyszym monotonnych utworów instrumentalnych. Najbardziej "filmowe" i przez to może mało autentyczne są <i>Gimme the Prize </i>oraz <i>Don't Lose Your Head</i> - zawierają sample z dialogami z filmu, których obecność wydaje się zbędna, choć nie zabija to ich rockowej formy. Z kolei <i>A Kind of Magic </i>oraz <i>Who Wants to Live Forever </i>pojawiają się w filmie, ale są też pełnoprawnymi przebojami grupy. Ten pierwszy pojawia się w jego napisach końcowych w ciekawej, odmienionej wersji, zaś ten drugi po śmierci Mercury'ego w 1991 roku zyskał w dyskografii zespołu nowe znaczenie. Singiel <i>Princes of the Universe</i>, który nie pojawia się w samym filmie, początkowo miał być tematem przewodnim całego filmu - tytuł utworu zaczerpnięty jest z tytułu roboczego obrazu, zaś wideoklip umieszcza grupę na planie łudząco przypominającym ten z <i>Highlandera </i>i zawiera sceny walki Freddiego z Christopherem Lambertem. Rezultaty dziś przyprawiają o śmiech, ale i łezkę wzruszenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" gesture="media" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/_Jtpf8N5IDE" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo uczynienia z albumu soundtracku do <i>Highlandera</i>, który do dzisiaj (podobnie jak <i>Flash Gordon</i>) nie doczekał się własnego wydawnictwa zawierającego całą ścieżkę dźwiękową, <i>A Kind of Magic </i>to
pełnoprawna płyta Queen. Status albumu nadaje jej nie tylko
przepracowanie utworów filmowych do wersji albumowych, które niekiedy
zupełnie różnią się od pojawiających się w filmie ścieżek pod względem aranżacyjnym i
kompozycyjnym, ale także utwory zupełnie z filmem nie związane - <i>Pain Is So Close to Pleasure</i>, wspomniany już <i>One Vision </i>oraz
kolejny przebojowy utwór singlowy - <i>Friends Will Be Friends </i>(w Polsce
znany głównie z reklamy jednej z marek piwa). Ten ostatni to należąca do rzadkości
współpraca kompozytorska Mercury'ego i Deacona, która zaowocowała
kolejnym utworem Queen, postrzeganym dziś jako kultowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" gesture="media" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/VEJ8lpCQbyw" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stylistycznie Queen postanowiło kontynuować sprawdzoną na <i>The Works</i>
mieszankę rocka z elektroniką, co wobec jej sukcesu, było do przewidzenia. Dobrze wyważone
proporcje pozwoliły zadowolić wszystkich w równym stopniu - fanów
"dawnego" Queen, zwykłych słuchaczy, którzy nie pamiętali już
glam-rockowych wyczynów grupy oraz krytyków. Dzięki temu, że zespół tym
razem zbytnio nie eksperymentował, jak to mu się kilka razy zdarzyło,
płyta była nowoczesna, ale autentyczna. Umiejętne dobranie stylistyki do
utworów i wymieszanie surowszych kawałków (np. <i>Gimme the Prize</i>) z delikatnymi (<i>Pain Is So Close to Pleasure</i>) pokazało, że po niemal 20 latach tworzenia i wykonywania muzyki, grupa umiała spełnić oczekiwania publiczności. <br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" gesture="media" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/0AIlz08fZos" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Ponad 30 lat od premiery <i>A Kind of Magic </i>to klasyczna pop-rockowa płyta, której z przyjemnością (a dla niektórych i sentymentem) słucha się od deski do deski. Wiecznie żywe solówki Briana Maya, niepodrabialna ekspresja wokalna Freddiego oraz kunszt kompozytorski wszystkich członków grupy - razem i z osobna - czynią album prawdopodobnie najlepszym w ich historii. W istocie jest w nim coś magicznego.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://open.spotify.com/embed/album/4pDRU9NBCmst37ZBT4hXVE" width="300"></iframe>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-67828413219817793012017-11-28T14:59:00.001+00:002017-11-28T15:06:57.105+00:002 plus 1 - Video<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-05BiSJghutI/WhyJp4DuXuI/AAAAAAAABdM/6kGT8j_VIzg1HA04TkwSV2W8K3bHHhVuwCLcBGAs/s1600/Dwa%2Bplus%2BJeden%2B-%2BVideo%2Bok%25C5%2582adka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Dwa plus jeden - Video okładka albumu" border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1064" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-05BiSJghutI/WhyJp4DuXuI/AAAAAAAABdM/6kGT8j_VIzg1HA04TkwSV2W8K3bHHhVuwCLcBGAs/s400/Dwa%2Bplus%2BJeden%2B-%2BVideo%2Bok%25C5%2582adka.jpg" title="Dwa plus jeden - Video okładka albumu" width="393" /></a></div>
Skutkiem ogłoszenia
w Polsce stanu wojennego zespół 2 plus 1 zdecydował się wstrzymać
swoją międzynarodową karierę. Po latach działań
skupiających się wokół promocji w RFN oraz wyjazdach zagranicznych szanse na
rozwój grupy w tym kierunku ewidentnie legły w gruzach.
Zarazem powrót na polski rynek wymagał od nich sporego wysiłku,
ale okazał się całkiem udany. Grupie nie przeszkodził ani spadek zainteresowania stylistyką folk, z którą dawniej była identyfikowana, ani fakt, że kilkuletnie zanurzenie w Zachodnim disco, do którego Polacy nie mieli dostępu, oznaczało swego rodzaju zaniedbanie polskiej publiczności. Płytą <i>Bez Limitu </i><span style="font-style: normal;">z
1983 roku</span><i> </i><span style="font-style: normal;">wstrzelili
się w najnowsze trendy muzyczne, a pozycja </span>stała się
bestsellerem (nakład płyty 150 tys. egzemplarzy).</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zachęcony dobrymi
wynikami zespół niemal od razu rozpoczął pracę nad nowym
materiałem. Jeszcze na fali sukcesu <i>Bez Limitu</i> w 1984 roku
2 plus 1 dał wielki koncert w Sali Kongresowej retransmitowany przez
telewizję, który był punktem szczytowym w jego karierze oraz wydał
osobny singiel <i>Wielki mały człowiek</i>, który zapowiadał nową
płytę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: 0cm;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/u-rcLhgKU18" width="560"></iframe>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Swój dziewiąty LP
zatytułowany <i>Video </i><span style="font-style: normal;">2 plus 1
</span>wydał dopiero rok później. Krążek jest stylistyczną
kontynuacją poprzednika, a niektóre piosenki łatwością można by
zestawić z tymi z <i>Bez limitu</i> i nie umieć poprawnie przypisać
ich do longplayów, z których pochodzą. Mimo to aranżacje kawałków
na <i>Video </i>(jak zwykle napisanych w większości przez Janusza Kruka) uderzają dużo bardziej posuniętą ekscentrycznością. Będąca wtedy globalnym trendem obfita elektronika okazuje się w wydaniu 2 plus 1
dość osobliwa. Z jednej strony grupa zdaje się w pełni oddawać
nowej modzie, z drugiej słuchaczowi zdarza się raz po raz usłyszeć
znaki rozpoznawcze zespołu, jakie wypełniały ich pozycje z lat
siedemdziesiątych: ekspresyjny głos Elżbiety Dmoch i
charakterystyczne chórki. Wszystko to w rozwiązane bardzo nowatorsko.</div>
<div align="center" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Bihmt__drZ8" width="560"></iframe>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
Wspomniany już <i>Wielki
mały człowiek</i> miejscami przypomina jeden z najmocniejszych
akcentów poprzedniego albumu – singiel <i>Superszczur</i>. Łudząco
podobna wydaje się tu początkowo surowa aranżacja, która świetnie pasuje do kolejnego pesymistycznego
tekstu omawiającego sytuację współczesnego człowieka. Równie
dołująco brzmi tekst piosenki <i>Samo życie (Chmury umysłu)</i>, którą autorzy umiejętnie rozwinęli poprzez stopniowe rozbicie na rytm trójkowy powolnego pulsu, co
podkreśla syntezator w refrenie (z efektowną sekwencją funkcji w
drugiej części), oraz pseudobluesowy wstęp do drugiej zwrotki (bas
i wykrzyczany wokal Elżbiety). Siłę tego prostego w gruncie rzeczy
prostego utworu potęgują długie fragmenty wolne od wokalu a
więc i tekstowej treści.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Efektownych momentów
instrumentalnych jeszcze więcej jest w <i>Chińskich latawcach</i>, jednym z najbardziej znanych przebojów z płyty. Piosenka (napisana, tak jak poprzednia, wspólnie z Maciejem Zembatym i
Johnem Porterem) to intymna impresja w trzech odsłonach: polskiej
śpiewanej przez Elżbietę, angielskiej – przez Johna i
instrumentalnej. Wspólnie dają one bardzo klimatyczny rezultat.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/dLQl7buqTxk" width="560"></iframe>
</div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<span style="font-style: normal;">Płyta
</span><i>Video </i>ma posiada także momenty słabsze. Za jeden z
takich należy uznać nieprzekonujący utwór <i>Naga plaża (</i>debiut kompozytorski
Elżbiety Dmoch),
aranżacji którego, szczególnie w refrenie oraz przerywnikach instrumentalnych, zwyczajnie szkoda na tekstowy banał Andrzeja Mogielnickiego. Podobnie jest z utworami <i>Ma-czung-ga-loo</i> oraz
<i>Dawno dawno temu</i>, mimo że ten ostatni zdecydowanie odbiega
od reszty płyty. Poprzeplatane z innymi, zdecydowanie bardziej godnymi uwagi, utwory te może zbytnio nie przeszkadzają, choć ich
obecność wydaje się po prostu zbędna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Balet rąk </i>zaskakuje enigmatycznym tekstem
i ciekawą aranżacją: funkowy bas i tremola na marimbie
towarzyszące wokali Eli przechodzą w płynne syntezatory, do
których śpiewa jeden z panów. Z kolei utwór tytułowy, który
rozpoczyna stronę B albumu to majstersztyk połączenia instrumentów
konwencjonalnych z nowoczesnym programowanym aranżem syntezatorów
oraz bardzo charakterystycznymi wokalami zespołu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/KL_4QZqYFI0" width="560"></iframe> <br />
<br /></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Podobnie
jak <i><i>Bez limitu, </i>Video</i> to<i> </i>album wykraczający poza konwencję muzyki
spod znaku 2 plus 1 oraz w ogóle jakiegokolwiek popu, nie mówiąc o
szczególnie popularnym wtedy synth-popie. Grupa mająca na swoim
koncie zarówno dobre płyty konceptualne jak i nagrywane na
RFN-owski rynek tandetne disco jeszcze raz zaskakuje i próbuje
połączyć przystępność swoich niedawnych dokonań z ciekawymi
metodami produkcji. Rezultat wydaje się ciekawy, a część utworów
zaliczyć można do najlepszych dokonań zespołu w dekadzie lat
osiemdziesiątych.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Płytę niezwykle trudno
ocenić dziś pod względem sukcesu. Sam album został wydany w
jednej z polonijnych wytwórni Savitor (mających jedynie ograniczone
możliwości działania) w nakładzie zaledwie 50 tys. egzemplarzy,
co w oczywisty sposób nie umywa się do zamówionych przez Tonpress
245 tys. krążków <i>Bez limitu </i>dwa lata wcześniej. Choć w gospodarkach rynkowych
liczba sprzedaży świadczy zwykle o sukcesie wydawnictwa, w trudnych
do wyjaśnienia warunkach PRL-owskiego rynku muzycznego nie można
jednoznacznie interpretować niskich wyników jako brak sukcesu.
Niemniej jednak płyta jest jedną z najmniej znanych w dyskografii zespołu –
przede wszystkim z uwagi na brak późniejszego wydania CD ani jakiegokolwiek innego
poza wersją winylową z 1985 roku. Świadczy o tym choćby fakt,
że w ówczesnej prasie muzycznej w zasadzie nie ma o niej słowa. Paradoksalnie aż pięć piosenek z płyty znalazło się na liście przebojów Programu Trzeciego, a dwie - <i>Wielki mały człowiek </i>oraz towarzyszący mu na singlu <i>Cudzy ogień nie grzeje - </i>także na liście Programu Pierwszego PR. Warto dodać, że ta ostatnia piosenka ostatecznie nie znalazła się na płycie.<br />
<div align="center" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/cmEmXok_iFY" width="560"></iframe> </div>
<br />
Drugie życie dał płycie dopiero portal YouTube, na którym znajdziemy
jego zgraną, niestety słabą jakościowo, wersję. Pomimo
tego jest warta uwagi, szczególnie dzięki swojej unikalności, o
którą trudno wśród polskich nagrań tamtego okresu.</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-22765346731976655472017-11-10T10:50:00.001+00:002017-11-10T10:50:22.243+00:00Frida - Djupa andetag<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-hHA2SJTpxC8/WgOLaL8-d0I/AAAAAAAABcY/qlzl2G9li0cxwqDRO3F_Ji8uiNBnfbpqgCLcBGAs/s1600/Frida%2B-%2BDjupa%2Bandetag%2B-%2Bok%25C5%2582adka%2Balbumu%2Balbum%2Bcover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-hHA2SJTpxC8/WgOLaL8-d0I/AAAAAAAABcY/qlzl2G9li0cxwqDRO3F_Ji8uiNBnfbpqgCLcBGAs/s400/Frida%2B-%2BDjupa%2Bandetag%2B-%2Bok%25C5%2582adka%2Balbumu%2Balbum%2Bcover.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
W wielu znanych zespołach jest ten jeden niepozorny członek, który lubi zaskakiwać. Choć w przypadku ABBY każdemu z czwórki zdarzyło się mniej lub bardziej świadomie wprowadzić do zespołowej sagi interesujący "twist", zdecydowanym liderem jest tu Annifrid Lyngstad. Na jej zawiłą biografię składa się m.in. odkrycie tożsamości własnego ojca w wieku 32 lat za sprawą listu fanki ABBY, zdrada męża (Benny'ego) z prezenterką telewizji szwedzkiej, trzy przeprowadzki do innego kraju, zostanie księżną, a potem wdową po księciu i śmierć córki w wypadku samochodowym. Wszystkie te zawirowania rzutowały na jej karierę muzyczną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kariera solowa Fridy po rozpadzie ABBY rozpoczęła się tak szybko, jak zakończyła. Jeszcze przed ogłoszeniem przez zespół "przerwy" w 1983 roku, wokalistka zdążyła nagrać i wydać bardzo udaną płytę <i>Something's Going On </i>wyprodukowaną przez Phila Collinsa. To skłoniło ją do próby stworzenia własnego brzmienia zupełnie odmiennego od tego, z którym wszyscy ją kojarzyli za sprawą, jak to sama wtedy określała "koszmaru ABBY". Niestety kontynuacja debiutu anglojęzycznego w postaci bardzo nowoczesnej płyty <i>Shine </i>przyniosła nieoczekiwaną klapę i zniechęciła ją do działalności solowej. I choć zdarzało jej się nagrywać piosenki z innymi artystami (wspaniałe <i>Så länge vi har varann </i>z Ratata w 1987 roku) oraz występować i nagrywać okazjonalne single (cover <i>Saltwater </i>Juliana Lennona w 1992), to trudno to nazwać karierą. Dość powiedzieć, że już w 1987 roku w liście do swojego międzynarodowego fanklubu poprosiła go o... zaprzestanie działalności. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale Annifrid nie wytrzymała bez nagrywania zbyt długo. Po "zaledwie" 12 latach postanowiła wrócić do studia, aby nagrać nową, tym razem szwedzkojęzyczną płytę. Rezultatem comebacku jest jej najbardziej udana, kompletna płyta zatytułowana <i>Djupa andetag (Głębokie oddechy) </i>nagrana i wydana w 1996 roku.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/sIvS_f_MiEg" width="560"></iframe> </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do pracy nad nowym projektem Frida zaprosiła jednego z najlepszych szwedzkich producentów Andersa Glenmarka. Ten zaprzyjaźniony z "obozem ABBY" muzyk przez lata zajmował się pisaniem piosenek dla innych artystów oraz współtworzył z siostrą muzyczny duet Gemini. Ostatecznie zasłynął talentem producenckim realizując płyty Magnussa Uggli oraz Evy Dahlgren, w tym świetnie przyjętej <i>En blekt blondins hjärta</i> (Serce tlenionej blondynki). Wszystkie one uwzględniały jego kompozycje, które wprawne ucho pozna na końcu świata.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Album od początku odcina się od przeszłości Fridy zarówno jako artystki solowej śpiewającej po angielsku, jak i jako jednej czwartej najważniejszego zespołu pop lat siedemdziesiątych. Jego styl to lekki, ale ambitny pop/rock drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych, z wszystkimi modnymi wtedy zabiegami instrumentalnymi. Piosenki napisane w większości przez Andersa są zróżnicowane, choć słychać w nich charakterystyczny dla ich autora sznyt - dynamikę, dość częste i rozbudowane chórki oraz motywiczne budowanie fraz. Z kolei teksty odnoszą się praktycznie do wszystkiego, co składało się na "naturalne środowisko wewnętrzne" Fridy - do obecnych i przeszłych miłości, wielostronnej kobiecości (<i>Kvinnor som springer </i>zainspirowany bestsellerem<i> Women who Run with the Wolves</i>) czy w końcu do kariery w ABBie (<i>Alla mina basta år</i>).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/TivpzFkd9gY" width="560"></iframe>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oparty na charakterystycznym biciu utwór otwierający <i>Älska mig alltid</i> (<i>Kochaj mnie zawsze</i>) urzeka prostotą i lekkością w zwrotce, która w klimaktyczny sposób przechodzi w dramatyczny refren. Piosenka to przykład na to, że w gruncie rzeczy prosta aranżacja - smyczki, fortepian, wokal oraz skromny syntezator - mogą dawać piorunujący efekt. Podobną atmosferę wprowadza fenomenalny <i>Även en blomma </i>(Nawet kwiat), choć kierunek budowania w nim napięcia jest odwrotny - od niespokojnego wstępu i zwrotki do pełnego euforii refrenu, który otwiera przed słuchaczem nowy świat:</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span class="jtcUvMWdTy" id="xTuBdrXt">Även en blomma<br />en människa som jag<br />vill leva varje dag<br />i djupa andetag<br />En människas kärlek och lag<br />En människas renaste slag<br />Att vara precis den hon är<br />Även i barnet<br />även på jorden<br />även som blomman</span> </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nawet kwiat</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Człowiek taki, jak ja</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>chce żyć każdym dniem</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>w głębokich oddechach</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W człowieczym prawie i miłości </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W najczystszym rodzaju człowieka</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Być dokładnie tym, kim jest</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nawet w dziecku</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nawet na ziemi</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nawet jako kwiat. </i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Oprócz tych dwóch mocnych akcentów kolejnym punktem kulminacyjnym płyty jest piosenka <i>Alla mina basta år</i> (Wszystkie moje najlepsze lata) zaśpiewana w duecie z zaprzyjaźnioną Marie Fredriksson (w Polsce znaną głównie z zespołu Roxette). Utwór to bardzo wciągająca sentymentalna retrospektywa i choć początkowy plan zakładał, że zostanie nagrana wspólnie z długoletnią koleżanką z ABBY Agnethą Fältskog, to zadziwiająco głosy Fridy i Marie świetnie do siebie pasują.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-4cSOWtMjR5k/WgOLe-b5cEI/AAAAAAAABcc/K_fxvsa5Lk0O_2FiwsAn-riXvz7aKIPywCLcBGAs/s1600/Frida%2B-%2BAlla%2Bmina%2Bb%25C3%25A4sta%2B%25C3%25A5r%2B-%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla%2Bsingle%2Bcover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="712" data-original-width="719" height="395" src="https://2.bp.blogspot.com/-4cSOWtMjR5k/WgOLe-b5cEI/AAAAAAAABcc/K_fxvsa5Lk0O_2FiwsAn-riXvz7aKIPywCLcBGAs/s400/Frida%2B-%2BAlla%2Bmina%2Bb%25C3%25A4sta%2B%25C3%25A5r%2B-%2Bok%25C5%2582adka%2Bsingla%2Bsingle%2Bcover.jpg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Album nie wolny jest od elementów szalonych, które początkowo intrygują i zdają się nie pasować do reszty aranżacji, a potem szybko w nią wnikają. Jest to typowe dla produkcji Andersa. Przykładem tego jest np. wstęp otwierający w gruncie rzeczy banalny <i>Ögononen </i>(Oczy) - "etniczny" chórek, surowe bębny oraz gitara na kaczce. Podobnie brzmi zorientowane na muzykę latynoską <i>Hon fick som hon ville (Dostała, co chciała)</i>. Dość niepokojące chórki Andersa we wstępie przechodzą w zwrotkę z dość nietypowym metrum i akordeonem jako głównym akompaniamentem. To wszystko zostaje zestawione z pozornie niepasującym do reszty popowym refrenem.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/1Ueepm0Q-lA" width="560"></iframe> </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jednocześnie nie brakuje utworów znacznie bardziej wyciszonych, prostszych, które świetnie kontrastują z dość rozbudowanymi wymysłami Andersa. Należy tu wspomnieć <i>Sovrum</i> (Sypialnia), którego prosta, miejscami niemal kościelna melodia świetnie prezentuje się w swojej aranżacji, wypełnionej chórkami, gitarą z fortepianem oraz elektronicznymi cymbałami. Równie kapitalne wrażenie pozostawia utrzymany w klimacie country <i>Lugna Vatten </i>(Spokojna woda), której płynność oparta na samej gitarze idealnie współgra z dochodzącymi od pierwszego refrenu smyczkami i chórkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogromną zaletą płyty jest jej spójność. W przeciwieństwie do poprzednich albumów Fridy, gdzie piosenki były wybierane spośród tysięcy propozycji lub po prostu jej ulubionych, niemal wszystkie utwory na <i>Djupa andetag </i>zostały stworzone przez jedną osobę na tę właśnie okazję. Są utrzymane w jednolitej stylistyce oraz ciekawie ułożone w kolejności. Częsty jest kontrast głównego wokalu i męskich chórków bądź pojedynczych wokali w podkładzie, jak w <i>Vem kommer såra vem ikväll </i>(Kto kogo dziś zrani), silne refreny większości piosenek (nawet tych początkowo delikatnych), sprytne wplatanie smyczków wszędzie, gdzie się da oraz przede wszystkim nacisk na brzmienie wokalu. Warto wspomnieć, że ekspozycja walorów głosowych Fridy to nawiązanie do początków jej kariery, kiedy zasłynęła w Szwecji interpretacjami coverów piosenek bardzo subtelnych, niekiedy z pogranicza jazzu.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://open.spotify.com/embed/album/4x4YRr7gpQY3calGqTsV8Z" width="300"></iframe> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spośród wszystkich dokonań solowych artystów z zespołu ABBA (pomijając musicale Benny'ego i Björna) <i>Djupa andetag </i>to album najbardziej satysfakcjonujący. Po długiej przerwie Frida zaprezentowała świetną formę, a przy tym chyba po raz pierwszy nagrała płytę, która w przekonujący sposób opowiada o niej samej. Wspólnie z Andersem uczyniła to przy pomocy piosenek, których świetnie słucha się nawet dwadzieścia lat później i każdemu, nawet osobie kompletnie ABBĄ i jej środowiskiem niezainteresowanej. Świadczy to najczęściej o klasie zarówno producenta, autora utworów oraz samego wykonawcy. Słuchacze w Szwecji nie pozostali dłużni i album szybko stał się bestsellerem w kraju.</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-76058812685971401382017-10-31T17:25:00.001+00:002017-10-31T17:25:55.271+00:00Bauhaus - Bela Lugosi's Dead<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-vpzq_P7RFvM/Vi0xYIQG9tI/AAAAAAAAAzA/wEgZDVq_bPc/s1600/belalugosisdead.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-vpzq_P7RFvM/Vi0xYIQG9tI/AAAAAAAAAzA/wEgZDVq_bPc/s400/belalugosisdead.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Gothic rock to gatunek, który podobnie jak wiele innych, zawdzięczamy przede wszystkim punkowi. Jest jednym z wielu, które czerpały z nowej fali muzyki, jaka cyklicznie, z różnym nasileniem zalewała muzykę lat siedemdziesiątych. Pod koniec tej dekady angielski zespół Bauhaus nagrał kilka singli utrzymanych w charakterystycznym, niespotykanym dotąd stylu. Ich eksperymenty spodobały się i wzorem Bauhaus powstały kolejne "mrocznie" grające zespoły, które zaczęto określać mianem "gotyckich". Dzięki swojemu potencjałowi oraz odniesieniom historycznym gatunek dawał inspiracje dla innych dziedzin sztuki (o czym poniżej). Przykładem gotyckiego rocka był pierwszy singiel zespołu zatytułowany <i>Bela Lugosi's Dead</i>, który nadał temu nurtowi bieg.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-dudVqqLQkdM/Vi0xI3Ly3UI/AAAAAAAAAy4/PNHg7M6pqD0/s1600/belalugosisdead-picture.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-dudVqqLQkdM/Vi0xI3Ly3UI/AAAAAAAAAy4/PNHg7M6pqD0/s400/belalugosisdead-picture.jpg" width="396" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tekst oraz tytuł piosenki nawiązują do jednej z ciekawszych postaci kina grozy - aktora Beli Lugosiego, który zasłynął jako legendarny, pierwszy w historii kina odtwórca roli hrabiego Draculi w zrealizowanej w 1931 roku hollywoodzkiej ekranizacji powieści Brama Stokera. Aktor przez swoją niepokojąco autentyczną aparycję, wschodnioeuropejski akcent (był z pochodzenia Węgrem) oraz niewątpliwie umiejętności aktorskie stał się wzorem dla kolejnych horrorowych produkcji. Na nieszczęście dla niego samego został szybko zaszufladkowany i do końca kariery obsadzany był głównie w rolach Draculi albo innych podobnych do niego nieciekawych typów. Odbiło się to też na jego psychice i w konsekwencji na życiu prywatnym - po latach uzależnienia od narkotyków i epizodach skrajnego ubóstwa zmarł na zawał serca w wieku 73 lat. Przez lata plotka głosiła, jakoby jego syn i jedna z byłych żon mieli zdecydować, że aktor zostanie pochowany... w jednej z czarnych peleryn, które nosił przy realizacji swoich horrorów.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Atrack%3A0JfWS5txNJcbTHnJavTImO" width="300"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenka Bauhausu to tren opowiadający właśnie o śmierci Beli Lugosiego alias Draculi. Tekst wyrażający smutek po śmierci wampira/odtwórcy jego postaci, który okrzyknięty jest zresztą nieprzypadkowo nieumarłym ("undead"), wsparty jest surowym harmonicznie, rytmicznym podkładem muzycznym. Okazjonalnie pobrzmiewające akordy, wykonywane na gitarze tylko umownie tworzą tonację. Bogactwo brzmień tych instrumentów, basu a także efektów elektronicznych jest wykorzystywane tak naprawdę do wydobycia obrazowych efektów akustycznych, które pomagają w stworzeniu atmosfery grozy. Dopełnia tego również ekspresyjna interpretacja melodii wokalu opartej praktycznie na jednym dźwięku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niemal 10-minutowy utwór Bauhausu do dziś uważany jest za prototyp gotyckiego rocka. Choć poza środowiskiem rockowym jest mało znany, był dla grupy niemałym sukcesem. Singiel popchnął całą ich muzyczną karierę i zainspirował kolejne zespoły. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Utwór oprócz bycia całkiem udanym singlem Bauhausu, doczekał się drugiej młodości, która przyszła szybko, bo zaledwie cztery lata po premierze. Otóż nawiązujący do legendy kina utwór pojawia się w czołówce wtedy nowoczesnego, a dziś już klasycznego horroru o wampirach <i>- The Hunger (Zagadka Nieśmiertelności) </i>z 1983 roku. Film został wyreżyserowany przez wybitnego angielskiego reżysera Tony'ego Scotta, brata Ridleya i choć okazał się klapą, a recenzje nie były zbyt entuzjastyczne, dziś przez wielu uważany jest za kultowy.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/C-o39BJ0Aww" width="560"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Poza niezłą obsadą aktorską - Davidem Bowiem (kolejne połączenie świata muzyki i filmu), Catherine Deneuve oraz Susan Sarandon - obraz zapadł w pamięć jako ciężki, nowatorski, ociekający krwią horror erotyczny ze świetnym soundtrackiem. Do tego ostatniego w ogromnej części przyczynił się właśnie wmiksowany we sekwencję początkową <i>Bela Lugosi's Dead. </i>Jego nowozainscenizowane wykonanie przez wokalistę zespołu Petera Murphy'ego w nocnym klubie, w którym nasi główni bohaterowie polują na swoje ofiary, to gratka dla fanów mrocznego postmodernizmu.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-6578485037930051922017-10-03T14:19:00.003+01:002017-10-03T14:19:30.032+01:00Urszula - Malinowy Król (singiel)<div style="text-align: justify;">
<br />
Ciekawą cechą polskiej sceny muzycznej, szczególnie tej z czasów komunistycznych, była skłonność do naśladowania muzyki zachodniej. Niestety przez cały ten okres oraz do pewnego stopnia nawet do końca lat dziewięćdziesiątych doskwierał nam faktyczny brak legalnego dostępu do muzyki zagranicznej. Była ona po prostu zbyt droga - zarówno gdyby chciano sprowadzać albumy z Zachodu, jak i tłoczyć płyty na licencji w kraju. Na szczęście na pomoc słuchaczom potajemnie spragnionym kapitalistycznego hedonizmu często ruszali sami twórcy polskiego popu. To właśnie oni, chcąc nadążyć za modą a jednocześnie pokazać ją Polakom, porywali się na mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do obowiązujących trendów. Sztandarowym przykładem polskiej kompozycji tego typu był przebój Urszuli z 1984 roku autorstwa Romualda Lipki pod przaśnym tytułem <i>Malinowy król</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ZpVM3kAi7UI/WdEVTED7-fI/AAAAAAAABbo/cwVycA6m2JMw3RVxcXMyRo8jbV45HyMuwCLcBGAs/s1600/2665_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="484" height="317" src="https://2.bp.blogspot.com/-ZpVM3kAi7UI/WdEVTED7-fI/AAAAAAAABbo/cwVycA6m2JMw3RVxcXMyRo8jbV45HyMuwCLcBGAs/s320/2665_1.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenka powstała jako jeden z kilku synth-popowych utworów stanowiących materiał stworzony przez Lipkę i jego Budkę Suflera. Skomponowane zostały na nadchodzącą drugą płytę promowanej przez zespół wokalistki, która tym razem odeszła od rockowych brzmień i oddała się w pełni globalnemu boomowi elektroniki. Jednak stylistyka tej jednej kompozycji różni się od pozostałych. Piosenka zainspirowana jest w dużym stopniu hitem <i>Moonlight Shadow </i>Mike'a Oldfielda z roku poprzedniego, który zaśpiewała jego zaprzyjaźniona wokalistka Maggie Reilly. Śmiało można by rzec, że jest to po prostu adaptacja tego popularnego utworu na polski rynek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Malinowy Król </i>to kawałek, który ze swoim pierwowzorem współdzieli ogólne wrażenie lekkości - począwszy od silnej aranżacji z użyciem gitar akustycznych, syntezatorów oraz nadającej ton gitary solowej i wątłego żeńskiego wokalu. Podobne są same kompozycje obu piosenek, choć nie w sensie przebiegu linii melodycznych, a pod względem harmonicznym, konstrukcyjnym i rytmicznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/YKxxTY420sc" width="560"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I choć nawiązania to wyraźne, trudno nazwać utwór plagiatem. Jest to raczej kompozycja mocno oparta na skądinąd świetnym przeboju autorstwa Oldfielda, która w umiejętny sposób odtwarza klimat oryginału. Rezultat jest dość niezły, choć nie powala na kolana. Szczególnie jeśli pod lupę wziąć tekst piosenki autorstwa Marka Dutkiewicza, który w owym czasie należał do czołówki polskich tekściarzy. Niestety jego popularność miejscami przekładała się negatywnie na jakość tekstowych propozycji. W przypadku <i>Malinowego króla</i> sprawę kładą już w zasadzie pierwsze słowa zwrotki, które nadają jej melodramatyczną, kiczowatą atmosferę:</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Daj mi zgodę na ten dzień, który właśnie kona. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dorzuć do ogniska drew, utul mnie w ramionach.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W dalszej części jest trochę lepiej, ale tylko do momentu, w którym słyszymy refren - na zawsze zapamiętany z powodu swojego tekstu tyleż enigmatycznego, co miejscami bezsensownego:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Malinowy król malowanych róż </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zawsze nas od złego obroni. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Jakbym mogła Ci narysować sny, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A w nich dom, drogę, drzwi. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Na niebie błysnął biały nóż - </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>To księżyc pełni straż. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Czy nie znałam Cię w innym życiu już </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kiedyś hen, dawno tak. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pieniądze nie kupią mnie, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Lecz oczu twych blask. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wystarczy mi biały chleb, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dopłyńmy do dna.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo tego dość wątpliwego ładunku emocjonalnego, jaki niosą słowa piosenki, <i>Malinowy król</i> w całej swojej jogurtowej oprawie - począwszy od przesłodkiego głosu Urszuli, dość przesyconej aranżacji a skończywszy na swojej banalności - jest naprawdę dobrym przebojem pop. Nie bez powodu stał się jednym z większych przebojów Urszuli z jej pierwszych lat, który pamiętamy do dziś. Przy tym wszystkim wnosić można, że był on świadkiem wielu randek ówczesnych nastolatków, których serdecznie przepraszam za okrutne potraktowanie dzieła oraz zdeptanie związanych z nim miłosnych sentymentów.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-10080671287950212952017-09-21T11:12:00.005+01:002017-09-21T11:12:48.195+01:00Susanne Sundfør - Music for People in Trouble<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-H2_gjfEIyq0/WcLT-rzqbNI/AAAAAAAABbA/WehvFSp_po0ahMVa9zbW0TKmGLni_8xkwCLcBGAs/s1600/Susanne%2BSundfor%2B-%2BMusic%2Bfor%2BPeople%2Bin%2BTrouble.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-H2_gjfEIyq0/WcLT-rzqbNI/AAAAAAAABbA/WehvFSp_po0ahMVa9zbW0TKmGLni_8xkwCLcBGAs/s400/Susanne%2BSundfor%2B-%2BMusic%2Bfor%2BPeople%2Bin%2BTrouble.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Susanne Sundfør to chyba najwybitniejsza współczesna norweska artystka młodego pokolenia i chyba jedna z najbardziej intrygujących postaci światowego art-popu. Z uwagi na jej dość charakterystyczne, "skandynawskie wręcz" podejście do mówienia o sobie, a nawet niechęć do poruszania spraw pozaartystycznych, które silnie rzutują na jej muzykę, jej twórczość wymaga szeroko zakrojonej analizy, w której najbardziej oczywiste interpretacje jej piosenek często okazują się błędne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dla fanów Susanne nie będzie zaskoczeniem, że jej najnowszy album to kolejny zwrot w kolejnym stylistycznym kierunku. Niespodzianką za to może być fakt, że <i>Music for People in Trouble</i> (pol. "Muzyka dla ludzi w tarapatach") nie powstał, jak to dotąd było w przypadku większości longplayów Susanne, z uczucia doskwierającego jej smutku, ale przeciwnie - z chęci pocieszenia innych. Według słów samej artystki otucha ma płynąć z piękna tkwiącego w pustce - ze zdolności do refleksji, samooczyszczenia i odnalezienia spokoju w przyrodzie (tej otaczającej nas na co dzień bądź tej trochę bardziej odległej). Teksty piosenek podejmują tematy społeczno-polityczne stanowiące rozterki przeciętnego ziemianina AD2017 - rozwój technologiczny oddalający nas od natury i od siebie nawzajem, zagrożenie wynikające ze zmian klimatycznych i wojny toczące się w wielu częściach świata. I chyba ta próba nagrania płyty kathartycznej, zupełnie odmiennej od otaczającego nas zewsząd bezdusznego, tandetnego radiowego popu naszej artystce się udała. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-UBDfSBCCSs8/WcLUGHetXnI/AAAAAAAABbE/29UdaOiStLwEon78DdJGr2LZ8PS9sBbkwCLcBGAs/s1600/Susanne%2BSundfor%2B-Mountaineers.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="653" data-original-width="640" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-UBDfSBCCSs8/WcLUGHetXnI/AAAAAAAABbE/29UdaOiStLwEon78DdJGr2LZ8PS9sBbkwCLcBGAs/s400/Susanne%2BSundfor%2B-Mountaineers.jpg" width="391" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Płytę wypełniają utwory spokojne, choć nie zabraknie elementów silnie emocjonalnych i dramatycznych. Wspaniałym tego przykładem jest utwór singlowy <i>Undercover</i>, którego tematem jest poszukiwanie szczęścia w zdrowym, ale zdystansowanym związku. Utwór oparty jest o instrumentarium, które nie jest nawiasem mówiąc zbyt reprezentatywne dla płyty - sporo w nim syntezatorów, co stoi w kontraście z resztą utworów zawierających zwykle podkład fortepianowy (<i>Good Luck Bad Luck</i>) lub gitarowy (<i>Reincarnation</i>) wpieranych niekiedy pojedynczymi elementami elektroniki.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PL5-As8H7YkjT7Nmamri94zKMMJuP-Rfui" width="560"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Biorąc pod uwagę wcześniejsze nagrania Susanne, dość niezwykłe zdaje się wykorzystanie elementów folkowych, np. na początku trzeciej zwrotki <i>Good Luck Bad Luck</i>, gdzie pozbawionym metrum zaśpiewom towarzyszą długie nuty akordeonu oraz w medytacyjnym wstępie do <i>Mountaineers, </i>nagranym z udziałem Johna Granta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Interesujące okazują się sample, które choć nie są u Susanne nowością (tekst mówiony na <i>Ten Love Songs</i>), potrafią zaskoczyć swoją obrazowością. Dość znamienne jest to w <i>The Sound of War, </i>spokojnej piosence dającej otuchę ofiarom wojny, którą rozpoczynają dźwięki przyrody znad stawu a ku niemałemu zaskoczeniu słuchacza kończą narastające dźwięki wspomnianych w tekście dronów-zabójców. To chyba drugi na płycie tak mocny po <i>Undercover </i>akcent elektroniczny i przez to tak silny - pulsujący podkład syntezatorowy z wokalizą wieńczący utwór wysyła słuchacza w otchłań.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-yxKohWQIiig/WcLUMXaEbyI/AAAAAAAABbI/pQDMr-h6XF4i4ikexAawXtjIOZJKcAq3wCLcBGAs/s1600/Susanne%2BSundfor%2B-%2B%2BUndercover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-yxKohWQIiig/WcLUMXaEbyI/AAAAAAAABbI/pQDMr-h6XF4i4ikexAawXtjIOZJKcAq3wCLcBGAs/s400/Susanne%2BSundfor%2B-%2B%2BUndercover.jpg" width="400" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Płyta nasiana jest elementami charakterystycznymi dla różnych gatunków muzycznych i chyba to ten eklektyzm stosunkowo małego ludnościowo kraju, jakim jest Norwegia sprawia, że artystka z łatwością inkorporuje do swoich w gruncie rzeczy prostych utworów pojedyncze elementy z innych stylów muzycznych jak jazz (solo saksofonu z <i>Bedtime Story</i> oraz zakończenie <i>Good Luck Bad Luck</i>), folk (zahaczający o muzykę medytacyjną), a także ze świata pozamuzycznego, np. sample mówione, które nawiązują do prawdziwych sytuacji (monolog znajomego artystki w <i>Music for People in Trouble</i>). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Swoją najnowszą płytą Susanne Sundfør wykonała muzyczny zakręt i zaskoczyła zarówno krytyków jak i fanów. Na przekór branżowej logice postanowiła nie dostarczać nowo nabytej międzynarodowej publiczności kolejnej dawki elektroniki będącej kontynuacją jej niezwykle udanej poprzedniej płyty. Zamiast tego wszystko zrobiła jak zwykle po swojemu - stworzyła kolejne indywidualne, bardzo osobiste dzieło, które przypadnie do gustu głownie tym bardziej wrażliwym odbiorcom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://open.spotify.com/embed/user/susanne-sundfor/playlist/60ECqZIXtTtOEGCwRXoJhG" width="300"></iframe>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-31760006960564189762017-09-13T12:40:00.000+01:002017-09-13T12:40:40.852+01:00Peter Gabriel - SledgehammerPeter Gabriel znany jest w świecie w co najmniej dwóch muzycznych odsłonach. Po pierwsze, najbardziej oczywiste, jest założycielem i pierwszym wokalistą legendarnej grupy Genesis. Po drugie, po odejściu z grupy zbudował swoją reputację jako uznany artysta solowy. I choć jego twórczość muzyczna zawsze była dość wymagająca, to niejednokrotnie ocierała się o mainstream. Najlepszym tego przykładem jest jego chyba najbardziej znana piosenka - pochodzący z albumu <i>Up </i>z 1986 roku <i>Sledgehammer</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-CyZ4wK5vyE0/WbkX2X9JfwI/AAAAAAAABao/M60bEyyZ304z74Ym4R9b6zSsnGTzJGVuQCLcBGAs/s1600/R-512545-1171489559.jpeg%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-CyZ4wK5vyE0/WbkX2X9JfwI/AAAAAAAABao/M60bEyyZ304z74Ym4R9b6zSsnGTzJGVuQCLcBGAs/s320/R-512545-1171489559.jpeg%25281%2529.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Piosenka to chyba jeden najlepszych utworów opowiadających o seksie, jakie napisano w latach osiemdziesiątych albo i w ogóle. O jej sukcesie stanowi nie tylko warstwa muzyczna, ale przede wszystkim interesująco napisany tekst, który w śmiały acz nie tak znowu łatwy do odczytania sposób namawia jego adresatkę do, parafrazując właśnie słowa piosenki, "młócenia":<br />
<br />
<i>you could have a steam train<br />
if you'd just lay down your tracks<br />
you could have an aeroplane flying<br />
if you bring your blue sky back</i>
<i><br />
all you do is call me<br />
I'll be anything you need</i>
<i><br />
you could have a big dipper<br />
going up and down, all around the bends<br />
you could have a bumper car, bumping<br />
this amusement never ends</i>
<i><br />
I want to be your sledgehammer<br />why don't you call my name </i><br />
<br />
A w (bardzo) luźnym tłumaczeniu na język polski: <br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<i>mogłabyś mieć pociąg na parę</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>gdybyś tylko rozłożyła tory</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>mogłabyś mieć latający samolot</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>jeśli oddasz swoje błękitne niebo</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>tylko mnie wezwij</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>będę czymkolwiek chcesz</i><br />
<br />
<i>możesz mieć Wielki Wóz</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>jadący w górę, w dół i w każdą stronę</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>możesz mieć zderzający się samochodzik,</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>ta rozrywka nie ma końca</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Chcę być Twoim młotem</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>tylko powiedz moje imię</i></div>
<i><br /></i>
Utwór można oczywiście zinterpretować szerzej, bardziej uniwersalnie, ale wypełniony aluzjami seksualnym tekst piosenki, zdaje się skupiać właśnie na tym temacie. W równie ciekawy, wcale nie oczywisty sposób, pokazuje to teledysk. Ten zasługuje w zasadzie na oddzielny artykuł, bo jest jednym z najbardziej charakterystycznych obrazów z lat osiemdziesiątych, nagrodzony zresztą aż siedmioma nagrodami MTV.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/OJWJE0x7T4Q" width="560"></iframe>
<br />
<br />
Wykonany w większości przy użyciu metody animacji poklatkowej klip to zwariowana parafabularna wizja zawierająca elementy zarówno bezpośrednio związane z piosenką (np. wykonanie części animacji z owoców na początku drugiej zwrotki - "show me around your fruitcage"), jak i zupełnie od niej oderwane, często ocierające się o surrealizm - np. sławetne obdarte z piór bezgłowe kurczaki, które po wykluciu się z jajka powstałego na skutek (sic!) uderzenia młotem, zaczynają tańczyć do utworu niczym tancerki kabaretowe.<br />
<br />
Oprócz tych wszystkich "sztuczek", które czynią utwór interesującym, jest oczywiście sama muzyka, która broni się wyśmienicie - utwór napisany jako inspiracja kawałkami soulowymi z lat sześćdziesiątych jest zaaranżowany tak, że pomimo dość banalnej budowy, słucha się go świetnie, a jeszcze lepiej tańczy. W tym ostatnim pomagają zdecydowany rytm nadawany przez bas, sekcja dęta oraz pojawiające się raz po raz żeńskie chórki. Ciekawostką jest też motyw zagrany na elektronicznym shakuhachi, czyli japońskim instrumencie dętym, który rozpoczyna utwór a potem wraca w jego końcowej instrumentalnej fazie. To właśnie dzięki niemu pierwsze sekundy wstępu piosenki do dziś pozwalają łatwo rozpoznać jeden z najbardziej intrygujących utworów lat osiemdziesiątych.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-35594028405087046542017-08-11T11:58:00.001+01:002017-08-11T12:01:07.750+01:00Oskar Linnros - Vilja Bli<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-nVGI1iPl86g/WYxaFEpD3WI/AAAAAAAABaU/BwqeFYxvjjgcR5HXo-bHPUTFepf6y9IyQCLcBGAs/s1600/MI0003060305%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="502" data-original-width="500" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-nVGI1iPl86g/WYxaFEpD3WI/AAAAAAAABaU/BwqeFYxvjjgcR5HXo-bHPUTFepf6y9IyQCLcBGAs/s320/MI0003060305%25281%2529.jpg" width="318" /></a></div>
<br />
<br />
Cechą charakterystyczną szwedzkiej kultury jest to, że pomimo niewielkiej, jak na swoją powierzchnię, ludności, kraj ten zadziwia sporą ilością artystów, o których świat nie słyszał, a których na rodzimym podwórku uznaje się za gwiazdy narodowego formatu. Do nich należy Oskar Linnros. Jego muzyczna droga zaczęła się w duecie hip-hopowym Snook, który założył ze swoim szkolnym kolegą Danielem Adamsem-Rayem. Kariera grupy była błyskawiczna, co zawdzięczali brzmieniu wyróżniającemu ich na rodzimej scenie hip-hopowej. Szybko jednak każdy z panów postanowił rozpocząć pracę na własny rachunek. To wtedy powstała debiutancka płyta Linnrosa, która zebrała genialne recenzje i pozostaje dziś jedną z ciekawszych pozycji we współczesnym szwedzkim popie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Vilja Bli </i>(<i>Chcieć stać się</i>) z 2010 roku został w całości napisany, wyprodukowany i nagrany przez Oskara Linnrosa, włączając w to zarówno grę na instrumentach jak i wokale. Choć po dwóch płytach ze Snookiem jego muzyczny talent nie pozostawiał wątpliwości, to fakt, że z roli rapera zmienił się w wokalistę, musiał być sporym zaskoczeniem. Na płycie nie ma praktycznie tekstów rapowanych, gdzieniegdzie występują jedynie mówione fragmenty tekstu. Do hip-hopu najbardziej zbliża ją wykorzystanie sampli, co często w kontekście tworzenia piosenek pop może kojarzyć się amatorszczyzną, ale tu okazuje się bardzo udane.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/lJaFgeLTYgY" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Na aranżacje piosenek składa się elektronika ciekawie ubogacona instrumentami akustycznymi. Słychać to w otwierającym płytę <i>Genom eld</i> (Przez ogień), gdzie arpeggio syntezatora wspomagają flety i akordy gitarowe czy w<i> 25 </i>- fortepian i dzwonki orkiestrowe. Choć niektóre z tych brzmień są wyraźnie wygenerowane lub zsamplowane, a nie zagrane "na żywo" (np. bardzo ciche smyczki w drugim z wymienionych utworów), to całości nie można odmówić wdzięku. Aranżacje dalekie są od elektronicznej sztuczności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Klaster popowych piosenek, na który składa się m.in. singlowy hit <i>Från och med du (</i>Począwszy od ciebie<i>)</i> przełamany jest przez kilka interesujących przerywników. Pierwszym na płycie jest <i>Ballad från en loftsäng (</i>Ballada z łóżka na poddaszu), który zdradza ujmujący czar wokalu artysty nie zaliczanego do zawodowców w tej dziedzinie. Żałować można jedynie, że bardzo zmysłowe brzmienie zawarte w tym krótkim utworze nie doczekało się pełnego rozwinięcia.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/HS1wfSlyDUA" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Choć wspomniałem, że na płycie brak bardziej wyraźnych elementów kojarzonych z hip-hopem, to należy wskazać na wyjątek, jakim jest utwór <i>Debut</i> (Debiut). Tu chórki i inne zsamplowane elementy muzycznego podkładu aż proszą się o tekst mówiony. Wbrew najbardziej oczywistym skojarzeniom sprytnie napisane słowa utworu opowiadają o pierwszym razie, w czasie którego podmiot liryczny zwierza się z tego, że podniecają go zarówno dynamiczny bas, jak i adresatka tekstu. Utwór ten to zresztą jeden z wielu, które odbierać należy z przymrużeniem oka -<i> np. Din mamma </i>(Twoja mama) wykonuje postać na wpół dojrzałego młodzieńca, który w swoim niezdecydowaniu albo właśnie z dziewczyną flirtuje, albo ją porzuca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy okazji omawiania warstwy tekstowej, należy wspomnieć o elemencie charakterystycznym dla tego i kolejnych nagrań Linnrosa, a jednocześnie zakorzenionego w szwedzkiej tradycji muzycznej, jakim jest lokalny patriotyzm. Ten wyrażony jest w <i>Ack, Sundbyberg (</i>Niestety, Sundbyberg<i>)</i>, utworze napisanym na cześć sztokholmskiego przedmieścia, z którego pochodzi artysta. Piosenka typowa jest dla szwedzkiego popu w wydaniu chociażby niekwestionowanego lidera w tej dziedzinie - Håkana Hellströma. Jest tyleż klasyczna, co przełamana nowoczesnością.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/qUWA2zOmYDE" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenki z tekstami po szwedzku będą dla osób nie władających tym językiem trudne do przeanalizowania, ale wiele z opisanego klimatu wyraża sama muzyka, a ta, jak mawiają, jest językiem uniwersalnym. Utwór, którego świetnie słucha się bez względu na zawartość tekstową, to na przykład <i>Annie Hall</i> - zachwyca tu prosta, łagodna aranżacja wsparta dość zdeterminowanym głównym wokalem i chórkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Można by się spodziewać, że pierwsza płyta solowa byłego (jak się wtedy wydawało) rapera to pomost między hip-hopem a popem. Ale na <i>Vilja Bli </i>Oskar Linnros udowodnił, że pomimo niewielkiego, bądź co bądź, dorobku muzycznego, jest artystą wszechstronnym zdolnym do stworzenia czegoś zupełnie innego od tego, co robił do tej pory. Rezultat jest niebanalny. Poziomu wielu jego utworów zazdrościć mogłoby wielu artystów zarówno ze szwedzkiej sceny pop, jak i każdej innej. Jednocześnie żałować można, że przez względy językowe, słuchacze spoza Szwecji raczej po jego płyty nie sięgają. A szkoda, bo przecież nie na angielskim, skądinąd nadal obcym dla Polaków języku, świat się kończy.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://open.spotify.com/embed/album/792cHkvwg6NFfDdZ3zINwJ" width="300"></iframe>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-41402251689218233332017-08-02T11:51:00.001+01:002017-08-03T13:38:48.633+01:00Alison Moyet - Other<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-CMu6pqtA16Y/WX8RboGlsrI/AAAAAAAABZ0/uXqiuKNEDXk3TdtXpajnbNQqxchq54YqgCLcBGAs/s1600/ALISON-MOYET_OTHER-1-700x700.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-CMu6pqtA16Y/WX8RboGlsrI/AAAAAAAABZ0/uXqiuKNEDXk3TdtXpajnbNQqxchq54YqgCLcBGAs/s320/ALISON-MOYET_OTHER-1-700x700.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Alison Moyet to w Polsce artystka słabo znana albo też w ogóle nieznana. Wynika to zapewne z tego, że słynny duet synth-popowy Yazoo, jej trampolina do kariery, zniknął tak szybko, jak się pojawił, a największy rozwój jej kariery solowej przypadał na drugą połowę lat osiemdziesiątych, kiedy w Polsce muzyka była zdecydowanie mniej ważna od sytuacji politycznej. Oczywiście nie pomagał wokalistce prozaiczny fakt - ani nagranych z Yazoo, ani jej własnych płyt po prostu w Polsce nie było. W rezultacie Lista Radiowej Trójki notowała ją w tym okresie tylko dwa razy i to na mało prestiżowych pozycjach.<br />
Jednocześnie na rodzimej scenie muzycznej wokalistka zadomowiła się na tyle, by nawet po kilku przerwach w karierze oraz wyraźnym wypadnięciu poza światła jupiterów odnosić sukcesy swoimi kolejnymi albumami - to chyba głównie dzięki jej charakterystycznemu bardzo niskiemu, bluesowemu głosowi. Jej najnowsza, dziewiąta płyta zatytułowana <i>Other</i> ukazała się w czerwcu 2017 i należy od jednych z najbardziej udanych.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/eOqwiSEahrQ" width="560"></iframe>
<br />
<br />
Po pierwsze fanów lat osiemdziesiątych ucieszy fakt, że wokalistka postanowiła powrócić stylistyką do elektroniki. Instrumentarium obecne na albumie składa się na całe spektrum elektronicznego popu. Nie oznacza to bynajmniej, że w aranżacjach brakuje instrumentów klasycznych. Przeciwnie, często występują fortepian, gitary, smyczki a nawet klawesyn i harfy. Sporo jest przez to kontrastów zarówno pomiędzy utworami (zestawienie <i>Other </i>oraz <i>Happy Giddy</i>) jak i wewnątrz nich (<i>The English U</i> oraz <i>Lover, Go</i>).<br />
Płyta nabiera przez to dość trudnej w osiągnięciu cechy jaką jest możliwość zadowolenia szerokiej gamy słuchaczy - zarówno dla szukających utworów godnych dawnych przebojów Alison, jak i dla tych nastawionych na aktywne słuchanie bardziej kameralnych kawałków znajdzie się tu to, czego szukają. Połączenie obu tych właściwości widać w utworze ostatnim - świetnie rozbudowanym <i>Alive</i>.<br />
<br />
Płyta <i>Other</i>, podobnie jak poprzednia, powstała we współpracy z producentem Guyem Sigsworthem, co sugeruje, że podział pracy ustalony poprzednim razem był skuteczny: warstwa muzyczna powstaje w wyniku improwizacji wokalistki do częściowo nagranego już podkładu, a zwieńczeniem pracy nad utworem jest stworzenie do niego tekstu. Tematyka wielu z piosenek nawiązuje do nazwy płyty (<i>Other</i> - ang. "inna"), czego najlepszymi przykładami są utwór tytułowy, niebezpiecznie hipnotyzujący rozwibrowanym wokalem oraz prostą aranżacją (w większości polegającą na prostym akompaniamencie fortepianu) oraz singiel <i>The Rarest Birds</i>, piosenka napisana na cześć brytyjskiego kurortu nadmorskiego Brighton wraz ze stanowiącą ważną część lokalnego kolorytu tego miasta aktywną społecznością LGBT.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/iJdW62pBj9U" width="560"></iframe>
<br />
<br />
Warto powrócić do wokalu samej Alison, który z bardziej (jej wiek) lub mniej oczywistych powodów (metamorfoza cielesna) bywa miejscami zupełnie odmienny od tego, co mogliśmy usłyszeć dwadzieścia bądź trzydzieści lat temu. W oczy, a raczej uszy, rzuca się przede wszystkim do przesady wyeksponowana wibracja, co części słuchaczy może doprowadzić do szału. Maniera ta nie wydaje się jednak niezależną od możliwości wokalistki, a raczej dość umiejętnie wyeksponowaną cechą charakterystyczną, która czyni nagrania unikalnymi czy też, trawestując ideę tytułu, innymi.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/PNuzHQxDBfE" width="560"></iframe>
<br />
<br />
Albumu <i>Other</i> słucha się świetnie. Przesunięcie bardziej dynamicznych i głośniejszych utworów na jego drugą połowę (<i>Beautiful Gun, Reassuring Pinches</i> oraz <i>Alive</i>), skutkiem czego buduje się napięcie, ciekawie napisane teksty (<i>The English U</i> oraz oparty na tekście czytanym <i>April 10th</i>) i nieoczywiste linie melodyczne (<i>Lover, Go</i>) czynią najnowsze nagranie Alison Moyet jedną z ciekawszych propozycji pochodzących od grona artystów o ugruntowanej pozycji w muzyce pop w tym roku.<br />
<br />
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://open.spotify.com/embed/album/6LMBiPQioW6u5u91z9dyZU" width="300"></iframe>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-39844821214671748092017-07-26T12:54:00.000+01:002017-08-10T22:11:19.510+01:00ABC - The Lexicon of Love<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-TbpUWcS0DSQ/WXCwH3leLGI/AAAAAAAABZY/TfHPCs8XWRAzVsinmeZaDwNffou_LyaIQCLcBGAs/s1600/10739-the-lexicon-of-love%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-TbpUWcS0DSQ/WXCwH3leLGI/AAAAAAAABZY/TfHPCs8XWRAzVsinmeZaDwNffou_LyaIQCLcBGAs/s320/10739-the-lexicon-of-love%25281%2529.jpg" style="margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;" width="320" /></a></div>
Nieczęsto w muzyce pop debiutancki album wykonawcy okazuje się ogromnym sukcesem. Zazwyczaj słuchacze potrzebują czasu, by osłuchać się ze stylem nowego, z punktu widzenia fonografii, artysty, a ten, szczególnie jeśli mowa o zespole, musi nabrać doświadczenia studyjnego, które często ma niewiele wspólnego z wykonywaniem muzyki na żywo.<br />
<br />
Gdy w 1980 roku trójka młodzieńców z Sheffield zakładała zespół ABC na fundamentach grupy Vice Versa, nie mogli przypuszczać, że w ciągu dwóch lat nagrają i wydadzą album, który stanie się numerem jeden nie tylko w kraju, ale i zagranicą oraz że przyniesie im sławę, dzięki której ich epicki singiel <i>The Look of Love</i> pamiętany będzie nawet 35 lat później. Ale czynników sprzyjających powstaniu tak ciekawego nagrania było sporo.<br />
<br />
Album<i> The</i> <i>Lexicon of Love</i> był nie tylko fonograficznym debiutem zespołu, ale też pierwszą płytą wyprodukowaną przez młodego, ale już wtedy rokującego na jednego z najlepszych fachowców w swojej dziedzinie Trevora Horna. Ten po rozpadzie duetu The Buggles, któremu historia pop zawdzięcza świetny album eksperymentalny <i>The Age of Plastic</i> (promowany przez nieśmiertelny singiel <i>Video Killed the Radio Star</i>), postanowił skupić się na produkowaniu nagrań innych artystów. Jak sam wspominał wiele lat później, do pracy nad daną płytą najlepiej skłonić może producenta dobry materiał, a takim młody zespół ABC dysponował.<br />
<br />
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" imageanchor="1" src="https://open.spotify.com/embed/album/1vkql5n4Vb9j5XG3yxOU66" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;" width="300"></iframe>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Stylistyka albumu jest trudna do określenia, bo w aranżacjach zawartych jest sporo elementów, które łączą wiele stylów. Z początku płyta zdaje się tanecznym popem niewiele różniącym się od disco (<i>Show Me</i> oraz <i>Poison Arrow</i>), jednak im dalej w las, tym więcej pojawia się momentów z elektronicznym basem oraz syntezatorami, które aranżacyjnie umiejscawiają piosenki okrakiem między dekadami lat 70-tych i 80-tych (<i>Valentine's Day</i>).</div>
<div style="text-align: justify;">
Ukoronowaniem eklektyzmu i wrażenia zlepienia dwóch sąsiadujących ze sobą dekad jest oczywiście utwór-rakieta <i>- The Look of Love</i>, który łączy w sobie style disco i r'n'b wzbogacone dodatkowymi rarytasami.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Podkład zwrotki to idealnie dobrana mieszanka synthowego basu, elektropianina wykonującego w kółko zaledwie 3 akordy oraz ekspresyjnego wokalu. Piosenka zupełnie zmienia dynamikę w refrenie, gdzie pianino zastępują długie nuty kwartetu smyczkowego, funkowa gitara rytmiczna oraz oczywiście dodający drapieżności saksofon i chórki. Niekiedy pojawiają się tu i ówdzie ciekawe dodatki, które ubogacają prosty w istocie podkład - np. rytmiczny motyw gitarowy (0:30, 0:42), humorystyczny sample głosu kobiety porzucającej głównego bohatera piosenki (1:05. W aranżacji zachwyca też dodatkowo bardzo umiejętne wykorzystanie wszystkich elementów do budowania napięcia - płynne progresje między zwrotką, bridgem i refrenem, modyfikacja drugiej zwrotki, w której zamiast bridge'a pojawia się "dialog" między głównym wokalistą a jego wypytującymi o miłosne spojrzenie okrzykami, czy wreszcie zaskakująco spokojna z początku ósemka utworu (1:50 - 2:06) wypełniona kwartetem smyczkowym grającym <i>pizzicato</i>, harfą, wibrafonem i dzwonami, która w fenomenalny sposób powraca do kolejnego refrenu.</div>
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="225" imageanchor="1" src="https://www.youtube.com/embed/Lfph3043yZU" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;" width="400">></iframe>
<br />
Utworem, który świetnie uzupełnia <i>The Look of Love</i>, a jednocześnie jest jego godnym następcą jest <i>All of My Heart</i>, w zasadzie jedyny w pełni liryczny, mimo że nadal całkiem skocznym kawałek na płycie. Jest to nie tylko świetnie napisana kompozycja, o bogatej trzyczęściowej konstrukcji, ale również aranżacyjna perełka - występują tu ponownie smyczki, ale też dzwonki orkiestrowe, fortepian, kotły.<br />
<br />
Obok wspomnianych piosenek nie brakuje instrumentalnych eksperymentów - <i>Date Stamp</i>, którego wstęp bliźniaczo przypomina stylistycznie produkowany przez Horna zespół Frankie Goes to Hollywood, <i>Valentine's Day</i>, gdzie obok dzwonków orkiestrowych i lekkich smyczków, dogrywają syntezatory w wysokich rejestrach czy w końcu <i>4 Ever 2 Gether</i>, utrzymany w rytmie trójkowym, przez co zupełnie nie przypomina reszty płyty.<br />
<br />
<i>The Lexicon of Love </i>nie jest pełnoprawnym concept albumem, choć ma motyw przewodni a jest nim zawód miłosny podmiotu lirycznego opisywany w różnych stadiach. Właśnie dlatego choć piosenki są zróżnicowane nastrojem i stylistyką,
składają się w jedną logiczną oraz muzyczną całość. Pomaga w tym oparcie
poszczególnych aranżacji na orkiestrze smyczkowej, co w wielu
momentach dodaje dramatyzmu utworom upodabniając wstępy i różne "nieliryczne" części
utworów do oprawy instrumentalnej utworów z gatunku muzyki klasycznej.<br />
<br />
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-bjQs6WTWmYU/WXCwPbDj2ZI/AAAAAAAABZc/Q4jHgkvCifABYGPSt2vFkHq_NC8-q_wbwCLcBGAs/s1600/abc-all-of-my-heart-1982-13%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="794" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-bjQs6WTWmYU/WXCwPbDj2ZI/AAAAAAAABZc/Q4jHgkvCifABYGPSt2vFkHq_NC8-q_wbwCLcBGAs/s320/abc-all-of-my-heart-1982-13%25281%2529.jpg" width="317" /></a>Są
to oczywiście nawiązania z przymrużeniem oka, bo w pierwszej kolejności smyczki stanowią tu
przede wszystkim podstawę do tanecznego popu opartego na funkowych rytmach basu i
perkusji, co przywodzi na myśl konające właśnie w tamtym okresie disco. Nadają one więc całości przekazu płyty nieco humorystycznej perspektywy. Tę zdradza oprawa wizualna niektórych singli oraz wideoklipów piosenek (<i>Poison Arrow</i>). Pokazują one muzyków zespołu z instrumentami klasycznymi, a winiety tytułowe małych krążków, jak chociażby <i>All of My Heart</i>, to nawiązanie do tej znanej z klasycznych nagrań choćby Deutsche Grammophon. Pojawiające się zarówno na podstawowej wersji albumu jak i na singlach
utwory przejściowe lub te nawiązujące do "podstawowych" popowych wersji
piosenek ocierają się nawet o terminy takie jak "uwertura".<br />
<br />
Po udanej premierze cały album okazał się na tyle udany, że w roku 1983 zespół postanowił stworzyć godzinny film zatytułowany <i>Mantrap</i> zawierający piosenki z <i>The Lexicon of Love</i> wplecione w wątek parafabularny, który może nie zachwycił tak jak sam LP, ale dziś pozostaje miłą pamiątką po hurraoptymistycznych czasach początków MTV i boomu na teledyski.<br />
Płyta okazała się pierwszym i ostatnim tak wielkim sukcesem zespołu, którego renoma do dziś oparta jest właśnie na <i>The Lexicon of Love</i>. Próżno szukać w dyskografii zespołu jej godnego następcy, ale właśnie przez to należy ją uznać za wyjątkową. Nie bez powodu w roku 2012 oraz 2014 Martin Fry, który dziś sam tworzy jednoosobowy zespół ABC wykonywał płytę w całości na żywo z towarzyszeniem dość obszernego składu muzyków wspartych orkiestrą symfoniczną.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Crn0TY7zztc" width="560"></iframe></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-46629874277598637312017-03-28T10:49:00.000+01:002017-03-28T10:50:22.228+01:00Duran Duran - Is There Something I Should Know?<div style="text-align: justify;">
<i>Is There Something I Should Know?</i> to jeden z ciekawszych utworów new romantic oraz prawdopodobnie najważniejszy utwór w karierze zespołu Duran Duran. Singiel nagrywany był w kluczowym momencie ich rozwoju, gdy ich drugi album pt. <i>Rio</i> bił rekordy popularności w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, a grupa, dzięki barwnym, nowoczesnym jak na owe czasy teledyskom stawała się chcąc-nie chcąc ikoną kultury new romantic.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-TNpsvvmFNHo/WNoutZg19zI/AAAAAAAABWM/SWr9J8KfDxI0j8FkmtficCWRHlJHwrqmgCLcB/s1600/R-764141-1161559913.jpeg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Duran Duran Is There Something I Should Know okładka singla" border="0" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-TNpsvvmFNHo/WNoutZg19zI/AAAAAAAABWM/SWr9J8KfDxI0j8FkmtficCWRHlJHwrqmgCLcB/s320/R-764141-1161559913.jpeg.jpg" title="Duran Duran Is There Something I Should Know okładka singla" width="320" /></a></div>
<br />
Utwór nagrywany był w grudniu 1982 roku po zakończeniu światowej trasy <i>Rio</i> promującej album pod tym samym tytułem. Był zatem skazany na samodzielne wydanie singlowe, co w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych było zresztą powszechną praktyką wśród wielu artystów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenka utrzymana jest w dość charakterystycznym "skocznym", jednak niebanalnym wydaniu stylu synth-pop. Wszystko w utworze zdaje się kanciaste - od eksperymentów z formą (rozpoczęcie utworu od chórków z refrenu wykonujących z bitelsowską gracją pierwsze słowa refrenu "Please, please tell me now"), przedłużona zwrotka z bridgem przechodzącym w zaskakująco krótki refren, poprzez ciekawe rozwiązania kompozycyjne (wstęp instrumentalny z syntezatorem dublującym gitarę w kwincie, czy ta sama gitara kakofonicznie akompaniująca Simonowi w refrenie) i aranżacyjne (harmonijka ustna w ósemce utworu).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-cPFZhK5WNeg/WNous2KfajI/AAAAAAAABWI/VrXFcYSNWs4LFW0wcJ_A3mVqvylF7M9KgCEw/s1600/4_is_there_something_i_should_know_canada_B-5233_duran_duran_discogs_discography_duranduran.com_music.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Duran Duran Is There Something I Should Know okładka singla" border="0" height="314" src="https://4.bp.blogspot.com/-cPFZhK5WNeg/WNous2KfajI/AAAAAAAABWI/VrXFcYSNWs4LFW0wcJ_A3mVqvylF7M9KgCEw/s320/4_is_there_something_i_should_know_canada_B-5233_duran_duran_discogs_discography_duranduran.com_music.jpg" title="Duran Duran Is There Something I Should Know okładka singla" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagrany zaledwie kilka miesięcy po <i>Rio</i> utwór różni się o poprzedników pod każdym względem i przypomina bardziej dokonania grupy na kolejnej płycie <i>Seven and the Ragged Tiger</i>, pełnej udziwnień, oryginalnych zabiegów brzmieniowych, których naprawdę trudno dziś słuchać bez zagryzania zębów. Jednak adekwatnie do rozmieszczenia w czasie, <i>Is There Something I Should Know </i>pozostaje zawieszony między nieskazitelnym <i>Rio</i> a przejrzałym <i>Seven...</i> - jest piosenką prezentującą najlepszą formę grupy, do której nie udało jej się już nigdy potem powrócić.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/3M0hogZyRyU" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Wydany na 7 i 12-calowych singlach utwór doczekał się wideoklipu spójnego z oprawą graficzną krążka, w którym ubrani w niebieskie koszule z zatkniętymi między guziki krawatami dokonują szeregu pretensjonalnych lip-synków do kamery, obnażając przy tym kiczowatą stronę noworomantycznej mody. Ciekawym motywem jest również pojawiająca się raz po raz czerwona piłka, która doczekała się nawet reinkarnacji w postaci jednego z odcinków kreskówki dla dorosłych pt. <i>The Venture Brothers</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie było zaskoczeniem, że utwór utrzymany w stylu, który stanowił najnowszy krzyk mody odniósł sukces i doskoczył do TOP5 w co najmniej 7 krajach. W rodzimej UK, piosenka była ich pierwszym, a jednocześnie jednym z dwóch numerów 1 najlepiej sprzedających się singli. Z kolei wśród fanów stylu dekady utwór pozostaje jednym z rarytasów.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-11129005072085822552016-07-02T19:52:00.002+01:002016-07-02T19:52:29.633+01:00Daryl Hall & John Oates - Biały blues, czarny synth-pop<div style="text-align: justify;">
Duet Daryl Hall i John Oates jest jednym z tych zespołów, o których w Polsce mało kto słyszał, a który w swoim czasie należał do światowej czołówki muzyki pop. W rodzinnym USA pozostają jedną z legend muzyki rozrywkowej a ich twórczość przewija się w kanonie najlepszych amerykańskich tradycji oraz jako inspiracja dla młodszych pokoleń artystów. Grupa działa z przerwami od 1972 roku, ale dopiero na przełomie dekad lat 70-tych i 80-tych odniosła krajowy sukces dzięki serii topowych singli stylistycznie stanowiących mieszankę synth-popu, bluesa, r'n'b i disco.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Aalbum%3A5vnoLSptaQlPaypbTgbdQm" width="300"></iframe>
</div>
<br />
Za sprawą soulowego <i>Sara Smile</i> oraz <i>Rich Girl</i>, z duetu dwóch zaprzyjaźnionych nastolatków Hall i Oates sukcesywnie zaczęli stawać się marką, która zaskakiwała wszechstronnością i eklektyzmem. Tę ostatnią cechę zawdzięczają m.in. swojemu rodzinnemu miastu Filadelfii, gdzie atmosfera tzw. "melting pot" sprzyjała mieszaniu się stylów muzycznych, a duet dwóch białych wykonujących coś pokroju Motown z elementami country nie dziwił aż tak bardzo, jak w innych miastach Stanów. Dodatkowym atutem chłopaków był ich niewątpliwy talent i pasja w wykonywaniu wszelkiego rodzaju muzyki - zarówno Daryl jak i John przejmowali główny wokal w pisanych przez siebie utworach, wykonywali dużą część partii instrumentalnych i często samodzielnie produkowali swoje piosenki.<br />
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-RaszXczrYWU/V3gCVCuDcsI/AAAAAAAABQ0/Z5B0dqWnnlw1coK7OJpr2lQ7VokC53BbwCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveXfqhsNJWD4ZL.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - X-Static okładka albumu" border="0" height="198" src="https://2.bp.blogspot.com/-RaszXczrYWU/V3gCVCuDcsI/AAAAAAAABQ0/Z5B0dqWnnlw1coK7OJpr2lQ7VokC53BbwCLcB/s200/imgonline-com-ua-progressiveXfqhsNJWD4ZL.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - X-Static okładka albumu" width="200" /></a>Pierwszym albumem, na którym panowie zaczęli wychodzić poza ramy swoich dotychczasowych osiągnięć był <i>X-Static</i> z 1979. Obok utworów utrzymanych w typowym dla siebie, bluesowym stylu, jak <i>The Woman Comes and Goes</i> czy <i>Wait For Me</i>, rockowych <i>All You Want Is Heaven, Bebop/Drop </i>i<i> Intravino</i>, oraz kawałków czerpiących z disco (<i>Portable Radio</i> oraz<i> Who Said the World Was Fair), </i>pojawiają się pierwsze elementy elektroniki (<i>Running from Paradise</i> oraz <i>Hallofon</i>).</div>
<div style="text-align: justify;">
Podobnym torem duet idzie na <i>Voices</i> z 1980 roku, na którym ponownie miesza rocka z popem - w pamięci zapada anthemowy <i>How Does It Feel to Be Back, You've Lost That Lovin' Feelin' </i>(cover hitu Phila Spectora) oraz <i>Everytime You Go Away</i> (scoverowany potem w 1985 roku przez Paula Younga) są w naturalny sposób wkomponowane w dużo nowocześniejsze utwory - <i>You Make My Dreams </i>(US#5) czy <i>Kiss on My List </i>(US#1)<i>, </i>które stały się szybko hitami. To właśnie w tym ostatnim pojawia się elektroniczna perkusja, a uwagę przykuwa wysoki wokal Daryla Halla.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-pkuPwU0kQSA/V3gCVz1FhVI/AAAAAAAABRA/3YpQTXPwG3EVOH-r_2UsiPSlSjU1ExmCwCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivepdUzkZRPRjbS.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - Voices okładka albumu" border="0" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-pkuPwU0kQSA/V3gCVz1FhVI/AAAAAAAABRA/3YpQTXPwG3EVOH-r_2UsiPSlSjU1ExmCwCLcB/s400/imgonline-com-ua-progressivepdUzkZRPRjbS.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - Voices okładka albumu" width="400" /></a>Tak jak muzyka duetu rozwijała się powoli, do wzrostu jego popularności przyczynił się intrygujący i dość szybko zmieniający się image. Obok serii zaskakujących uczesań, ubiorów, które przywdziewali na swoje występy telewizyjne i koncerty, najważniejszym elementem ich promocji okazały się teledyski. Te, pokazywane masowo w MTV, szybko uczyniły ich telewizyjnymi gwiazdami pop, a popularność poszybowała do góry równie szybko, co w owym czasie Duran Duran w Wielkiej Brytanii.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-JlJqfmlrJsc/V3gCVE70ZyI/AAAAAAAABQw/2AbBHriBUZkqVfqwrae0soT-yCwuHKoEwCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveUV7P4446xpK3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - Private Eyes okładka albumu" border="0" height="200" src="https://3.bp.blogspot.com/-JlJqfmlrJsc/V3gCVE70ZyI/AAAAAAAABQw/2AbBHriBUZkqVfqwrae0soT-yCwuHKoEwCLcB/s200/imgonline-com-ua-progressiveUV7P4446xpK3.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - Private Eyes okładka albumu" width="191" /></a>Kolejnym krokiem w stronę stylistycznej nowoczesności jest album <i>Private Eyes </i>(1981). Choć utwór tytułowy stanowiący kolejny wielki hit duetu (US#1) jest bliźniaczo podobny do <i>Kiss on My List</i>, to zdecydowana większość kawałków na płycie skłania się w kierunku tanecznego rocka i coraz mniej przypomina o bluesowych korzeniach zespołu. <i>I Can't Go for That (No Can Do)</i> (US#1) to nowoczesny kawałek w stylu elektronicznego r'n'b, który bardziej utożsamialibyśmy z czarnymi wykonawcami tamtych lat, a <i>Did It in a Minute </i>(US#9)<i> </i>wypełnia elektroniczne pianino zapowiadające syntezatorowe riffy typowe dla połowy zaczynającej się wtedy dekady.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ifWOCYQj6nQ/V3gCTk1zHLI/AAAAAAAABQc/An4swPJEJgAPCMA30cWCbE555pNd80LEwCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressive1Aq6dkR889LF.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - Maneater okładka singla" border="0" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-ifWOCYQj6nQ/V3gCTk1zHLI/AAAAAAAABQc/An4swPJEJgAPCMA30cWCbE555pNd80LEwCLcB/s200/imgonline-com-ua-progressive1Aq6dkR889LF.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - Maneater okładka singla" width="198" /></a><i>H2O</i> z 1982 roku powstał na fali sukcesu wszystkich poprzednich albumów i uznać go można za najbardziej przełomowy w dyskografii Halla i Oatesa. <i>Maneater (US#1, UK#6)</i> otwierający płytę to ponadczasowa wizytówka duetu, którą chętnie gra się, coveruje i remiksuje do dzisiaj. Piosenka zasługuje nie tylko na wyróżnienie ze względu na chwytliwy refren, jak zawsze, rewelacyjne warunki wokalne Daryla, ale też formę, która pozwala utworowi w wyważony sposób rozwijać się poprzez solówkę saksofonową aż do punktu kulminacyjnego. Interesujące urozmaicenie stanowi <i>Family Man</i> - cover singla Mike'a Oldfielda, który w
porównaniu z dość miernym rezultatem oryginału (UK#45) osiągnął nie tylko dość zaskakującą 6 pozycję w USA, ale też 15 w jego własnym kraju. Oprócz <i>Maneater</i> oraz <i>Family Man</i>, sporą część materiału muzycznego z <i>H2O</i> to idealnie nadające się na podryw pościelówki oparte na zmysłowym wokalu Daryla - np. <i>One on One </i>czy<i> Open All Night</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-haJl3xjXIZs/V3gCU2UaHII/AAAAAAAABQs/QstDo4vkn4Q1lWPnlposuFEHn9tiFGINACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveMYxzDeLnkIe3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - H2O okładka albumu" border="0" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-haJl3xjXIZs/V3gCU2UaHII/AAAAAAAABQs/QstDo4vkn4Q1lWPnlposuFEHn9tiFGINACLcB/s320/imgonline-com-ua-progressiveMYxzDeLnkIe3.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - H2O okładka albumu" width="320" /></a>Dobrą passę Halla i Oates kończy następny album - <i>Big Bam Boom </i>(1984)<i>. </i>Najbardziej elektroniczny w dyskografii duetu krążek zaowocował kolejnym globalnym hitem - <i>Out of Touch </i>(US#1), ale też innymi ciekawymi eksperymentami muzycznymi: wyraźny jest udział mocnych elektronicznych bębnów (<i>Method of Modern Love</i>; US#5), samplingu (<i>Dance on Your Knees </i>oraz<i> Going Thru The Motions) </i>oraz bardzo różnorodne aranżacje syntezatorowe (<i>Cold Dark and Yesterday). </i> </div>
<div style="text-align: justify;">
Wydany po przerwie <i>Ooh Yeah!</i> ostatni album Halla i Oatesa zrealizowany w latach osiemdziesiątych okazał się też ostatnim, który odniósł sukces. Kontynuował on szalony styl poprzednika i pomimo nie najgorszych wyników singla<i> Everything You Heart Desires, </i>nie zdołał zainteresować muzyką duetu nowych pokoleń fanów.<br />
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-v4OfUbD5qcQ/V3gCVgSoDmI/AAAAAAAABQ4/ubqCXU-uhp4ROQAFY1hDKG_Q8ZvCF7HuQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivebXgO4nJ24w7s.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - Big Bam Boom okładka albumu" border="0" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-v4OfUbD5qcQ/V3gCVgSoDmI/AAAAAAAABQ4/ubqCXU-uhp4ROQAFY1hDKG_Q8ZvCF7HuQCLcB/s320/imgonline-com-ua-progressivebXgO4nJ24w7s.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - Big Bam Boom okładka albumu" width="320" /></a>Pomimo częściowego odejścia w niepamięć, Daryl Hall i John Oates zapisali się w historii muzyki jako jeden z najbardziej udanych duetów popowych, tworzącym piosenki w bardzo różnorodnej stylistyce, która na bieżąco odzwierciedlała, a niejednokrotnie ustanawiała trendy panujące w popie. Stali się też pierwowzorem dla białych wykonawców czerpiących garściami z gatunków dotychczas zarezerwowanych dla czarnych wykonawców. Umiejętnie przełamali też stereotyp białych rednecków słuchających w kółko country i Elvisa Presleya. Byli amerykańską, ugrzecznioną wprawdzie, ale nowoczesną odpowiedzią na noworomantyczne tendencje władające europejskim popem od początku lat osiemdziesiątych.<br />
<br />
<br />
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-zo2Fev8q2F8/V3gCUvzxxBI/AAAAAAAABQo/NbN7Hg-U9acJZdrxPVSDNfYEJhydDWUagCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveKHBYSsdNokR8.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Daryl Hall and John Oates - Ooh Yeah! okładka albumu" border="0" height="200" src="https://3.bp.blogspot.com/-zo2Fev8q2F8/V3gCUvzxxBI/AAAAAAAABQo/NbN7Hg-U9acJZdrxPVSDNfYEJhydDWUagCLcB/s200/imgonline-com-ua-progressiveKHBYSsdNokR8.jpg" title="Daryl Hall and John Oates - Ooh Yeah! okładka albumu" width="200" /></a>Jednak w przeciwieństwie do sceny brytyjskiej, zamiast rewolucjonizować rodzimy pop, Hall i Oates stylistycznie ewoluowali, umiejętnie wybierając z muzycznego kontekstu to, co najciekawsze i tworząc inspirację dla setek przyszłych wykonawców. Z perspektywy czasu cytowani są jako inspiracja dla wielu wykonawców, jak choćby kanadyjski duet Chromeo czy Brandon Flowers (z The Killers). W przypomnieniu oraz odświeżeniu ich muzycznego dziedzictwa pomógł
nowatorski pomysł realizacji serii internetowej zatytułowanej <i>Live from
Daryl's House</i>. W realizowanych od 2007 roku klipach wideo Hall zapraszał do wspólnych sesji nagraniowych i
jamowych szeroką gamę amerykańskich muzyków zarówno starszego jak i młodszego pokolenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Talent Halla i Oatesa docenili nie tylko słuchacze, którzy do dziś zakupili 40 milionów ich płyt, ale też środowisko muzyczne - duet znalazł się w Rock and Roll Hall of Fame (2014) oraz został wyróżniony na listach najlepszych wykonawców wszech czasów - jak choćby na tej sporządzonej przez Billboard (15 lokata) oraz przez stację VH1. Wobec tego jak wielki sukces odnieśli 30 lat temu oraz faktu, że w wielu krajach, w tym w Polsce praktycznie nikt o nich nie pamięta warto zaglądnąć do ich bogatego katalogu muzycznego.</div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-32036519945770221612016-06-16T10:39:00.002+01:002016-06-19T19:34:16.753+01:00Madonna - Lucky Star<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-OGGXmDW36ig/V2VBrNCRA9I/AAAAAAAABKo/RF5JIbcKA5IA856wGSFI7Ykd2TJtvu38ACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivew26MghKnehI6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Madonna - Lucky Star okładka singla" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-OGGXmDW36ig/V2VBrNCRA9I/AAAAAAAABKo/RF5JIbcKA5IA856wGSFI7Ykd2TJtvu38ACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivew26MghKnehI6.jpg" title="Madonna - Lucky Star okładka singla" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
W połowie lat osiemdziesiątych Madonna stała się gwiazdą, a w następnych dekadach okrzyknięta została królową popu. Ale zanim świat usłyszał o amerykańskiej piosenkarce wykonującej kawałki o dziewictwie i jednocześnie ganiającej w skąpych ciuchach po estradzie, debiutowała ona w 1982 roku w dość grzecznym, jak na swoje standardy, wydaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jej pierwszy album zatytułowany po prostu <i>Madonna</i> był rezultatem podpisania kontraktu płytowego z wytwórnią Sire. Jak to bywa w przypadku początkujących wykonawców, muzyczny efekt końcowy nie brzmiał jednak wcale tak, jak artystka sobie tego życzyła. Producent płyty, Reggie Lucas stawiał na brzmienia instrumentów, mniej zaś na, ograniczone wtedy, umiejętności wokalne Madonny. W wyniku nieporozumień odstąpił on od projektu, do którego dokończenia zaangażowano inne osoby. Ostatecznie poprawieniem niemal gotowej płyty, polegającym na "ociepleniu" klimatu zajął się niejaki John Benitez, jednocześnie chłopak piosenkarki. Rezultat tej mieszanki świetnie odzwierciedla największy przebój z albumu zatytułowany <i>Lucky Star</i>.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/ThHz9wlBeLU" width="420"></iframe>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Utwór utrzymany jest w stylu tanecznego synth-popu z dodatkiem funku. Efekt elastyczności typowej dla inspirowanej "czarną muzyką" piosenki jest osiągnięty przez kontrastowe zestawienie instrumentów. Z jednej strony słyszymy kanciaste arpeggio syntezatora, skaczący, płaski elektroniczny bas, zsamplowane klaskanie we wstępie oraz cykliczne "spięcia" (np. 0:15) przypominające efekty dźwiękowe z gier na flipperach, będące zasługą pierwszego producenta, z drugiej - funkowa gitara rytmiczna Beniteza, która kompozycji dodaje animuszu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śmiała, jak na ówczesne standardy, piosenka nie tylko rozpoczęła debiutancką płytę Madonny, ale w istocie otworzyła jej drogę do kariery. Choć była dopiero czwartym singlem w kolejności, to stała się pierwszym komercyjnym hitem początkującej piosenkarki w jej własnym kraju (4. miejsce na Billboardzie) po tym jak poprzedzający ją <i>Holiday</i> spodobał się w zasadzie wszędzie oprócz USA.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Lucky Star</i> okazała się "szczęśliwą gwiazdą" Madonny - pomimo obaw i niezadowolenia z efektu sesji nagraniowych, które nie odzwierciedlały aspiracji wokalistki, zarówno singiel jak i album (który według jej własnych planów także zresztą miał nosić imię szczęśliwej piosenki) okazały się niespodziewanym sukcesem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Atrack%3A2hWI9GNr3kBrxZ7Mphho4Q" width="300"></iframe>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8602915 -1.5091610000000202 61.9785845 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-25677733383606715552016-05-27T15:32:00.003+01:002016-06-19T19:33:32.852+01:00Depeche Mode - Just Can't Get Enough<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-50lMTkSrIbE/V2R4ddZnqeI/AAAAAAAAA-0/FsGpFOdnaRkOGSPZT5STadrVBAF6PXXkACLcB/s1600/001_neville_brody_theredlist.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Depeche Mode - Just Can't Get Enough okładka singla" border="0" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-50lMTkSrIbE/V2R4ddZnqeI/AAAAAAAAA-0/FsGpFOdnaRkOGSPZT5STadrVBAF6PXXkACLcB/s400/001_neville_brody_theredlist.jpg" title="Depeche Mode - Just Can't Get Enough okładka singla" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Większości z nas zespół Depeche Mode kojarzy się z post-rockowym brzmieniem przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy to grupa odnosiła w zasadzie sukces za sukcesem - począwszy od płyty <i>Music for the Masses</i>, poprzez bestsellerowy, mroczny <i>Violator </i>aż po inspirujący <i>Songs of Faith and Devotion. </i>Ale mało kto pamięta, że depesze zaczynali od czegoś zupełnie innego: w 1980 roku czwórka nastolatków pod wodzą Vince'a Clarke'a stworzyła formację Composition of Sound, przemianowaną następnie na Depeche Mode, którego domeną był wtedy eksperymentalny (jak na owe czasy) synth-pop. To właśnie w tym stylu utrzymany był singiel, który zaważył o ich przyszłym sukcesie - <i>Just Can't Get Enough</i>.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/5-NsrOP_dqg" width="420"></iframe>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tak jak większość utworów na debiutanckiej płycie zespołu, piosenka została napisana przez jego założyciela Vince'a Clarke'a. To właśnie jego autorstwo sprawia, że bardziej utożsamia się ją z późniejszymi dokonaniami jego życiowego projektu, tj. duetu Erasure, a nie z depresyjno-melancholijnymi płytami w całości pisanymi przez Martina L. Gore'a, które są domeną DM. Ale <i>Just Can't Get Enough</i> to, bez względu na to, czy zagorzałym fanom zespołu się to podoba, czy nie, pełnoprawny utwór Depeche Mode. Zaśpiewany przez młodziutkiego Dave'a Gahana przebój był motorem grupy w pierwszych miesiącach ich popularności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenka została nagrana latem 1981 roku i wydana jako singiel z towarzyszącym mu klipem wideo we wrześniu. Szybko stała się hitem w Wielkiej Brytanii i powędrowała na ósme miejsce brytyjskich list przebojów. I choć taki wynik nie robi z perspektywie czasu dużego wrażenia, to należy pamiętać, że osiągnęła go czwórka nastolatków z podlondyńskiego przemysłowego miasteczka Basildon, którzy swoje muzykowanie na poważnie traktowali dopiero od niespełna roku. Nawet na tym etapie nie mieli pojęcia większego pojęcia ani o sprzęcie, który wykorzystywali, ani, głównie w przypadku Andy'ego Fletchera, o graniu na klawiaturze.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/gg55YzBD7_U" width="420"></iframe>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Kwintesencją ich młodzieńczej naiwności, naturalności i w pewnym stopniu nawet uroku, był frontman grupy, wokalista Dave Gahan. Na ich występie w będącym dziś legendą <i>Top of The Pops</i> - cosobotnim programie telewizyjnym skupiającym wtedy miliony Brytyjczyków przed telewizorami był ujmujący i szczery, a grupa została zapamiętana od, co prawda nieco popowej, ale pozytywnej strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jak już wspomniałem, piosenka tak bardzo różni się od reszty repertuaru, z którego dziś znany jest zespół, że niektórym trudno uwierzyć, że była ich oryginalnym tworem i jednocześnie przebojowym debiutem. Mało tego, po dziś dzień <i>Just Can't Get Enough </i>jest względnie stałym, często ostatnim punktem programu ich występów, co w kontekście reszty utworów czyni go dość groteskową niespodzianką wieńczącą setlistę złożoną z takich gigantów jak <i>Personl Jesus, Walking in my Shoes</i> czy <i>Enjoy the Silence</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz chwytliwego riffu klawiszowego utwór posiada prostą konstrukcję, która stanowi podstawę sekretu jego sukcesu - jest w zasadzie w całości oparty na dialogu Gahana z chórkiem entuzjastycznie powtarzającym słowa "I Just Can't Get Enough". Zabieg to banalny, ale jak widać działa do dziś, bo utwór, obok takich legend jak <i>We Are The Champions </i>Queen jest jedną z częściej nuconych (a raczej "krzyczanych") przez tłumy melodii na różnego rodzaju wydarzeniach sportowych. Począwszy od meczów drużyny Celtic po występy klubów Burnley, Bolton Wanderers oraz Liverpool. Nic zresztą w tym dziwnego - zarówno dynamiczny rytm jak i mobilizująca treść (ang. "nie mam dosyć") świetnie pasują do tego kontekstu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając do samego Depeche Mode, piosenka odegrała główną rolę w ich przyszłej karierze. I choć do sukcesu prowadziła długa, niemal dziesięcioletnia droga, to właśnie na dłuższą metę głupawa, niepozorna 4-minutówka z czasów narodzin synth-popu była początkiem ich kariery.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Atrack%3A0qi4b1l0eT3jpzeNHeFXDT" width="300"></iframe>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-26773073779945892582016-05-16T14:02:00.001+01:002016-06-19T19:32:58.222+01:00Bajm - Martwa woda<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-twmcudH_xos/V2bTQIK5X3I/AAAAAAAABM0/qGgyRmvksegS0A0vSoNuSdBB219MdS78ACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivertFCzuPKjqHl.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Bajm - Martwa woda okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-twmcudH_xos/V2bTQIK5X3I/AAAAAAAABM0/qGgyRmvksegS0A0vSoNuSdBB219MdS78ACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivertFCzuPKjqHl.jpg" title="Bajm - Martwa woda okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Bajm to obok Budki Suflera jeden z najdłużej działających w Polsce zespołów. Grupa, której nazwa to inicjały imion jej czterech początkowych członków, tak naprawdę po raz pierwszy zaistniała w 1978 roku, kiedy to zdobyła nagrodę w konkursie <i>Debiuty</i> na festiwalu w Opolu. Podwójny bis piosenki <i>Piechotą do lata </i>był jednak zapowiedzią spektakularnego, ale krótkotrwałego sukcesu - na status jednego z najważniejszych polskich wykonawców przyszło Bajmowi pracować wiele lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/q3EJtFZYMkk?list=PL8kyNE6pZTZlSIQqCCLV7hAjbrxFHsstm" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wydany w 1983 roku debiutancki LP <i>Bajm</i> względu na dość chaotyczny repertuar przypominał bardziej składankę niż studyjny album zespołu. Wypełniły go nowe przeboje - energiczny <i>Nie ma wody na pustyni</i> i dramatyczny <i>Co mi Panie dasz</i>, ale także szeroki repertuar utworów zakrawających na pastisze gatunkowe, jak katastrofalny <i>Józek, nie daruję ci tej nocy </i>czy osobliwy <i>W drodze do jej serca</i>, których dziś słucha się z półuśmiechem na twarzy. Dziwaczność Bajmu miała jednak swoje intrygujące odsłony, co usłyszeć można było w singlu z debiutanckiego LP pod tytułem <i>Różowa kula</i>, utworze wokalnie drapieżnym (okrzyki Beaty w wysokich rejestrach), tekstowo tajemniczym, a nastrojowo - magicznym. Właśnie tą drogą grupa poszła tworząc swoją drugą w ogóle, ale pierwszą spójną płytę długogrającą w swojej karierze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak jak na <i>Bajm</i> złożyło się doświadczenie szybkich przemian mód i nastrojów w ciągu kilku lat, tak <i>Martwą wodę</i> Kozidrakowie napisali i nagrywali w roku 1984, w nieciekawych dla Polski czasach. Dość powiedzieć, że większość tekstów na płycie wprawia w posępny nastrój, a ich tematyka jest raczej oczywista. Otwierające płytę <i>W klatce lwa </i>zapowiada treść płyty w metaforyczny acz dosadny sposób już w pierwszej zwrotce:</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jesteśmy w klatce lwa</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pijemy gorycz, aż do dna</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Co będzie z nami myśleć strach</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Setki żelaznych tarcz</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Krew w nas gotuje się jak barszcz</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>I nie pomaga bat tresera</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wrażenie osaczenia i zniechęcenia połączone z paranoją przedstawia <i>Ściany mają uszy, uszy znakomite, </i>który opisuje panujący w totalitarnej codzienności niepokój społeczny:</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie przeklinaj losu</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Świat jest urządzony tak</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>By obserwować Cię</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Z każdej jego strony</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z kolei próby psychologicznego skonfrontowania się z rzeczywistością nakreśla <i>Moja wina, wielka wina</i>. Jednak to utwór tytułowy z płyty w najbardziej jaskrawy sposób oddaje wrażenie beznadziei. Rozmyta gitara symbolizująca "martwą wodę", w jakiej tonęła Polska a podejrzanie spokojny wokal Beaty to tylko wstęp do dramatycznego refrenu, który oddaje całość beznadziei, jaką zespół musiał wtedy odczuwać:</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ratuj mnie</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jestem, jestem, jestem już na dnie</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ratuj mnie</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Bo tonę, tonę w martwej wodzie</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Codziennych naszych spraw</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najbardziej charakterystycznym utworem z płyty był z pewnością <i>Piramidy na niby</i>, który grupa wykonała zresztą na festiwalu Opole 1984. Piosenka dziwaczna i powtarzalna, ale w swojej osobliwości świetnie obalająca mit komunistycznej walki o dobrobyt, której rezultaty porównali w niej do budowy egipskich piramid, i bezsensie zbudowanych na społeczeństwie niewolniczym starożytnych kultów. Charakterystyczne jest celowe zaburzenie rytmu, co słuchać w nieregularnym, zmieniającym się metrum zwrotki, dające wrażenie muzycznej "diagonalności" budowanych na fałszu piramid.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-YDJZyG7_Ahc/V2bTVTQZLGI/AAAAAAAABM8/4-MPgl51ozU8VzIrj0jVjnJd29ZLwkqSQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveoeSZII5LCaEU.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Bajm - Martwa woda okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-YDJZyG7_Ahc/V2bTVTQZLGI/AAAAAAAABM8/4-MPgl51ozU8VzIrj0jVjnJd29ZLwkqSQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveoeSZII5LCaEU.jpg" title="Bajm - Martwa woda okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza wspomnianymi wyżej tekstami, które można równie dobrze interpretować bardziej personalnie, nie brakuje utworów bardzo intymnych. Będąca zdecydowanie najmocniejszą pozycją na krążku <i>Małpa i ja </i>to idealnie odzwierciedlone, muzyczno-tekstowe wyobrażenie tego, co dzieje się w umyśle osowiałym, melancholijnym, będącym w stanie głębokiej depresji a nawet szaleństwa.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/AyGEEThEGR0" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Napięcie w piosence zbudowane jest idealnie - początkowo neutralna zwrotka przechodząca w refren to zapowiedź narastającego przejścia gitarowego, przywodzącego skojarzenie z potęgującym się załamaniem nerwowym. Po tym dość długim i dramatycznym bridge'u a także pełnym rozpaczy refrenie, powraca zwrotka. Tym razem jednak śpiewana jest ona przez dwa wokale jednocześnie - pierwszy to ten spokojny, otępiały, który znamy już ze zwrotki pierwszej, a drugi stanowi odzwierciedlenie katastrofalnego stanu psychicznego osoby. Ale piosenka poza głębokim tekstem sprawdza się także jako przemyślany, bezbłędnie zaaranżowany oraz wykonany utwór rockowy, któremu nie można odmówić ani muzycznego "kopa", ani autentyczności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-uf-OKz3UkXA/V2bTaM50VSI/AAAAAAAABNE/ZVr-5bKIcdg2x2pBtUFLt59WmjlXCW_rQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveDl7fCX0pbiB9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Bajm - Martwa woda okładka albumu" border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-uf-OKz3UkXA/V2bTaM50VSI/AAAAAAAABNE/ZVr-5bKIcdg2x2pBtUFLt59WmjlXCW_rQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveDl7fCX0pbiB9.jpg" title="Bajm - Martwa woda okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Płyta pomimo swojego potencjału nie spotkała się z większym zainteresowaniem mediów. W czasach, kiedy sporo utworów opisywało trudy codzienności, album tego typu - wycofany, drapieżny, ale pozbawiony anthemów pokroju <i>Przeżyj to sam</i> Lombardu w zasadzie przeminął bez wieści. Grupa ogrywała płytę (między innymi na tournée po Wietnamie), jednak nie pozwoliło jej to na znalezienie się w prasie muzycznej na przestrzeni całego roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Artystycznie <i>Martwa Woda</i> to jednak prawdopodobnie najbardziej interesująca pozycja w dyskografii Bajmu - album stojący pośrodku rockowego tryptyku (który wieńczył LP <i>Chroń Mnie </i>z 1986 roku) jest najbardziej spójnym muzycznym obrazem grupy, którą do tej pory, zresztą tak jak wielu polskich wykonawców, charakteryzował stylistyczny nieład. Kolejne dokonania zespołu zostały znacznie lepiej przyjęte, choć zawdzięczać to może raczej sukcesom pojedynczych, skądinąd udanych piosenek.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/wHO4_X-46r4" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Obecnie Bajmowi miejscami daleko do rockowych brzmień sprzed ponad trzydziestu lat. Polakom zdecydowanie częściej kojarzy się on z balladami i ckliwymi przebojami z lat dziewięćdziesiątych, kiedy to obalenie komunizmu tchnęło w grupę, tak jak i w większość polskich wykonawców, którzy przetrwali transformację, nowe życie. Nic dziwnego, że dziś lepiej pamiętamy niosącą nadzieję <i>Białą armię</i> czy nawet melodramatyczne <i>Dwa serca, dwa smutki</i>, a nie pozostające w jego cieniu rockowo-depresyjne utwory typu <i>Martwa woda</i> albo <i>Małpa i ja</i>. Jednak pomimo upływu czasu i zdecydowanej zmiany stylistycznej, płyta jest nadal żywa i wyrazista a także warta przypomnienia.</div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-4176334393440515712016-04-08T20:05:00.001+01:002016-06-19T19:32:28.692+01:00Kombi - Nowy Album<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-FPAHbh5XNNU/V2bTjLRlqVI/AAAAAAAABNM/a6RVsf9jmNQEj1MqTS2xOWeh8kfFRzR_ACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveoVXpqCot4Wmq.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Kombi - Nowy Album okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-FPAHbh5XNNU/V2bTjLRlqVI/AAAAAAAABNM/a6RVsf9jmNQEj1MqTS2xOWeh8kfFRzR_ACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveoVXpqCot4Wmq.jpg" title="Kombi - Nowy Album okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Na taki powrót marka Kombi czekała długo. I choć zarówno panowie Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk (czyli działające od 2001 roku KOMBII), jak i występujący pod swoim nazwiskiem Sławomir Łosowski dostarczali swoim fanom muzyki, która nawiązywała do oryginalnych dokonań i stylu grupy popularnej w Polsce szczególnie w latach osiemdziesiątych, to dopiero wydany w styczniu <i>Nowy Album</i>, pierwsze wydawnictwo spod szyldu Kombi od 25 lat można postrzegać jako prawowitego spadkobiercę tradycji legendarnej grupy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Początkowo kompozycje rodzącego się po rozpadzie O.N.A. KOMBII, projektu bazującego na wokalu Skawińskiego oraz jego dawnych kompozycjach z Kombi można było uznać za przyzwoitego kontynuatora dorobku grupy. Jednak z czasem poziom nowo pisanych piosenek wyraźnie spadał, a wyłączony udział w tym projekcie lider i założyciel pierwszego zespołu stopniowo zaczął odzyskiwać siły i zwiększał swoją aktywność. Wydany pod szyldem Łosowski album <i>Zaczarowane Miasto </i>z 2009 roku, podwójny album składający się z materiału premierowego oraz nowych wersji znanych piosenek przeminął w zasadzie bez echa, choć wiernym fanom zespołu przypadły do gustu zarówno nowe kompozycje jak i wokal występującego na żywo z Łosowskim od 2005 roku Zbyszka Fila.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/EN17RvJLmdw" width="560"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<i>Nowy Album </i>nawiązuje do najlepszych czasów Kombi, co jest ewidentne, począwszy od tytułu i okładki (łudząco przypominających te z bestsellerowego <i>Nowego Rozdziału </i>z 1984 roku, którego recenzję możecie przeczytać <a href="http://borninthe80sblog.blogspot.co.uk/2015/02/kombi-nowy-rozdzia.html" target="_blank">tutaj</a>), a skończywszy na ulubionych brzmieniach i samplach, których Łosowski często wtedy używał, a do których postanowił tu powrócić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozpoczynający album <i>Na dobre dni</i>, który zapowiadał płytę już od kilku miesięcy to spektakularny wstęp do mnóstwa interesujących utworów<i>, </i>takich jak na przykład <i>Niech noc połączy, </i>którego trójkowy rytm i stopniowo budowane harmonie wokalu kultywują tradycję albumu <i>4</i> (recenzja dostępna <a href="http://borninthe80sblog.blogspot.co.uk/2015/07/kombi-4.html" target="_blank">tutaj</a>).<br />
Istotną zmianą w porównaniu z dawnym składem jest eliminacja pierwiastka rockowego, za który kiedyś odpowiadali Skawiński i Tkaczyk - gitary, zarówno prowadząca jak i basowa, pojawiają się sporadycznie. Z kolei na pierwszy plan wyciągnięty zostaje ekspresyjny, bardzo przyjemny w słuchaniu, a przy tym sprawny technicznie wokal Fila. Jego walory usłyszeć można choćby w urzekającej <i>Gwinei</i>.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Aalbum%3A4eVwmuIu3KokzOEO73QGse" width="300"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wśród utworów nie brakuje piosenek chwytliwych, takich jak <i>Na dobre dni</i> czy <i>Siedem piekieł</i> bezpośrednio imitujących gatunek synth-pop lat osiemdziesiątych lub wręcz w nim utrzymanych. Często jedyną różnicą jest tu oczywiście postęp techniczny w porównaniu z jakością i metodami nagrań, które zmieniły się diametralnie w ciągu trzydziestu lat. Co jednak istotne, większość partii wykonywana jest na oryginalnych bądź opartych na nich syntezatorach, które Łosowski użytkuje już od ponad 30 lat. Tak więc oprócz "digitalizacji" niektórych swoich aspektów, styl Kombi to nadal synth-pop w pełnym tego słowa znaczeniu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nowa muzyka Kombi zyskuje na tempie - sporo jest piosenek rytmicznych, nawet tanecznych, w których dominują przetworzenia wokalu i rytmiczne syntezatory (przypominające aranżacją Erasure <i>Niedopowiedzenia</i>).<i> </i>Ale nie wszystkie utwory na płycie są piosenkami - wieńczący ją instrumentalny <i>Słoneczny dzień</i> to pełne wyrazu nawiązanie do jednego z pierwszych hitów grupy - <i>Tańca w słońcu</i>. <i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Nowa płyta to krok naprzód - choć faktycznie nagrywana i wykonywana na koncertach przez skład spod szyldu Łosowski (a więc przez lidera oraz wokalistę Zbigniewa Fila, perkusistę Tomasza Łosowskiego i basistę Karola Kozłowskiego), to zmiana nazwy nie jest jedynie kwestią kosmetyki. Świętujący w tym roku jubileusz 40-lecia zespół o tradycjach sięgających lat sześćdziesiątych może się pochwalić udanym powrotem, w którym sentymentalnie nawiązuje do lat świetności. I choć próżno doszukiwać się czegoś oszałamiającego na płycie, która skierowana jest głównie do dawnych fanów grupy-legendy, z pewnością ich nie zawiedzie. Kombi udowadnia, że jego styl nie umarł i broni się mimo upływu czasu.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-37415501354185971882016-03-31T10:51:00.000+01:002016-06-19T19:31:49.381+01:00Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia (LP)<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-DSo3oiTKyRE/V2bTr50BIMI/AAAAAAAABNU/fmxnDLQCdoo_Vr0niqqtODBFkV_P0hocgCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressive6vflUoUqnod8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia okładka albumu" border="0" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-DSo3oiTKyRE/V2bTr50BIMI/AAAAAAAABNU/fmxnDLQCdoo_Vr0niqqtODBFkV_P0hocgCLcB/s320/imgonline-com-ua-progressive6vflUoUqnod8.jpg" title="Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia okładka albumu" width="315" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Historia Budki Suflera swoją zawiłością dorównuje klasykom brazylijskiej telenoweli. Ale to właśnie poprzez umiejętne zmiany personalne w sytuacjach tego wymagających, zespół pozostawał na topie tak długo, czy raczej, powracał na niego tak często. Pierwsza połowa lat osiemdziesiątych, choć nie pozbawiona sukcesów, upłynęła grupie pod znakiem zmian, nie zawsze oczekiwanych. W 1980 roku współpracę z Anną Jantar przerwała jej nagła śmierć, nagrany dla Izabeli Trojanowskiej debiutancki album IZA (1981) okazał się ich pierwszym i ostatnim wspólnym projektem, a w 1982 śpiewający z zespołem zaledwie od 4 lat Romuald Czystaw zmuszony był ustąpić z funkcji wokalisty z powodu problemów z głosem.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/X-oo4sRnXkk" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jednocześnie Budka podjęła decyzję o wydaniu albumu kompilacyjnego, który zawierałby ulepszone technicznie wersje znanych przebojów grupy oraz dwa nowe nagrania zrealizowane z Felicjanem Andrzejczakiem, jej nowo wybranym wokalistą. Sięgnięcie do starego repertuaru skłoniło ich, zgodnie z zasadą, której trzymali się do końca kariery, aby do ich odtworzenia zaprosić oryginalnego wokalistę - Krzysztofa Cugowskiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednocześnie przyjęty na miejsce Czystawa Andrzejczak w swojej roli sprawdzał się tylko częściowo - jego głos w <i>Jolka Jolka</i>, <i>Czas Ołowiu </i>i <i>Noc Komety </i>stanowił ciekawy dodatek do ugruntowanego brzmienia zespołu, ale udział wokalisty okazał się epizodyczny. Dość przypadkowo zaważył o tym właśnie powrót do starych nagrań - obecność Cugowskiego na sesjach do <i>1974-1984</i> sprawiła, że zdecydowano się na ponowne podjęcie z nim współpracy. Ostatecznie zapowiadany kolejny, tym razem studyjny album, nagrany najpierw z Andrzejczakiem wylądował na półce, a materiał zaśpiewał Cugowski.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/6MM234R54TE" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Wydany pod koniec 1984 roku album <i>Czas czekania, czas olśnienia</i> był zwrotem w nowym kierunku muzycznym. Zespół wykonujący dotychczas post-rockandrollowy rock ukuty w kompozycje pachnące Led Zeppelinem i rokujący bardziej jako weteran estrady, porzucił starą modę i zaprezentował się od zupełnie innej strony. Na swoim szóstym albumie studyjnym Budka nie tylko pokusiła się o nowoczesne aranżacje, ale też wykorzystała typowy dla siebie skład instrumentalny do stworzenia nowych brzmień.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszą stronę płyty rozpoczyna dość konserwatywny instrumentalnie, niemal kameralny, ale za to chwytliwy <i>Cały mój zgiełk, </i>singiel wiodący, który na Liście Przebojów Trójki dobił do nieprzypadkowego pierwszego miejsca. Piosenka stała się przebojem, co pozwoliło jej znaleźć się w Telewizyjnej Liście Przebojów oraz być zaprezentowaną na festiwalu Opole 1985.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/JBI-0HliHuM" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Znaczącą część pierwszej strony albumu zajmuje monumentalny utwór tytułowy, w którym Cugowski zaskakuje ogromem możliwości głosowych, pozwalających na stałe budowanie napięcia przez 10 minut jego trwania. Jednocześnie Tomasz Zeliszewski (perkusja) jak zwykle sprawdza się w roli bezbłędnego tekściarza, a Romuald Lipko - świetnego kompozytora i wszechstronnego aranżera, nie bojącego się postawić wszystkiego na abstrakcyjną elektronikę. Kolejnych mocnych pozycji na płycie nie brakuje - dość wspomnieć reggae'owe <i>Zmiany w organizmie</i>, <i>Wyspy bez nazw</i> czy nawet pseudo-synth-popowy<i> Dobrej zabawy nigdy dość</i>, w którym Lipce zarzucano nawet zabawę w Kombi.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/QBOR4bT_DZw" width="560"></iframe>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ale ani Budce Suflera, ani jej głównemu motorowi twórczemu naśladowanie kogokolwiek nie było do niczego potrzebne. Po 10 latach budowania renomy grupa miała na koncie kilka udanych płyt, na których prezentowała różne style, od hard rocka po soul, a także zdołała wypromować dwie wokalistki polskiej sceny - Izabelę Trojanowską i Urszulę przy pomocy bezkonkurencyjnego, świeżego repertuaru. Lipko wielokrotnie wyłaniany był w plebiscytach na najlepszego kompozytora muzyki rozrywkowej w kraju, a Budka - wybierana na najlepszy polski zespół. I choć czasy były dla takich artystów dość łatwe (z powodu niewielkiej konkurencji, którą ograniczała kontrola młodych wykonawców i praktyczne zamknięcie możliwości swobodnego odwiedzania Polski przez artystów zagranicznych), to trzeba przyznać, że nakłady płyt zespołu robiły wrażenie: zarówno pół-kompilacyjny <i>1974-1984 </i>jak i nowoczesny <i>Czas czekania, czas olśnienia </i>były jednymi z najpopularniejszych płyt roku 1984. Sprzedały się one odpowiednio w 220 i 110 tysiącach egzemplarzy, co umieściło Budkę w ścisłej czołówce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Czas czekania, czas olśnienia</i> tchnął silny wiatr w skrzydła okrętu Budka Suflera, którym do tej pory powodowały boczne podmuchy w postaci licznych zmian w składzie oraz projekty dodatkowe realizowane niejako bardziej akonto promowanych wokalistek, a mniej służące popularności grupy. Po dekadzie działalności dyskografia zespołu została poszerzona o jedną z ich najlepszych płyt, co pomogło im także zyskać kolejne rzesze nieco młodszych fanów. Jednocześnie Cugowski potwierdził, że z jego charakterystycznym, krzykliwym wokalem Budka Suflera będzie działać jeszcze długie lata.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-dQO0SQjxMko/V2bTxhfeyyI/AAAAAAAABNc/wrOlkMjYW-IHGU5PTKK3nayJvDmzbN5AQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveuQfWu9ZBiT1E.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia okładka albumu" border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-dQO0SQjxMko/V2bTxhfeyyI/AAAAAAAABNc/wrOlkMjYW-IHGU5PTKK3nayJvDmzbN5AQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveuQfWu9ZBiT1E.jpg" title="Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-28231493266764494062016-03-05T16:22:00.002+00:002016-06-19T19:31:27.847+01:00Nik Kershaw - The Riddle (singiel)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/--7UxF1b89Ss/V2bT6KE6_tI/AAAAAAAABNo/jES2uNQWR8g427THOS4T4GKi9PTUDz6iQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressive3SkKRt97jaD3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Nik Kershaw - The Riddle okładka singla" border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/--7UxF1b89Ss/V2bT6KE6_tI/AAAAAAAABNo/jES2uNQWR8g427THOS4T4GKi9PTUDz6iQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressive3SkKRt97jaD3.jpg" title="Nik Kershaw - The Riddle okładka singla" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]-->
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Nik
Kershaw to wokalista i kompozytor urodzony w angielskiej rodzinie muzyków.
Pomimo faktu, iż nie poszedł w ślady rodziców i nie podjął kariery jako muzyk
klasyczny, od początku przejawiał zdolności artystyczne. Jako nastolatek nauczył
się gry na gitarze, którą doskonalił potem w kilku kapelach. Jednak </span><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">został zauważony</span> dopiero jako
solista w 1983 roku, a jego single zaczęły robić furorę zarówno w kraju
jak i zagranicą. Jedną z jego najbardziej znanych piosenek jest <i>The
Riddle,</i> singiel z 1984 roku pilotujący album pod tym samym tytułem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Piosenka
brzmi dziś nieco kiczowato ze względu na instrumentację wstępu opartą na
dudo-podobnym syntezatorze. Jednak pomimo tego, aranżacja to pełna
dynamizmu stylizacja na reggae w wydaniu nowofalowym, na co wskazuje "bujany"
rytm oraz miękki, ”czarno" brzmiący głos Nika.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Progresja
piosenki to typowe mini pop-dzieło Kershawa, który jak zwykle
potrafi zaskoczyć pomysłową zmianą tonacji miedzy częściami utworu (tutaj w przejściu do bridge'a 2:14). Jednak z całego <i>The Riddle </i>(pol. zagadka) najbardziej
zapada w pamięć jego tekst, którego rozwikłania podejmowało się już wielu. </span><span lang="EN-GB" style="mso-ansi-language: EN-GB;">Nie jest on bynajmniej typową treścią wypełniającą popowy kawałek: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="EN-GB" style="mso-ansi-language: EN-GB;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Obok drzewa, koło rzeki</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Jest sobie dziura w ziemi,</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Gdzie stary człowiek z Aran</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Chodzi w kółko,</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">A jego umysł to latarnia</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Świecąca spod welonu nocy.</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Dla dziwnego sposobu rzeczy</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Istnieje dobro i zło,</span></i></div>
<div align="right" style="text-align: right;">
<i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">ale nigdy, nie będzie o nikogo walczył</span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Dość powiedzieć, że reszta tekstu jest równie enigmatyczna, a wideoklip do piosenki zawiera
odniesienia do wydarzeń i postaci obecnych w powieści <i>Przygody Alicji w Krainie Czarów</i>
(1865) Lewisa Carrolla (dziele tyleż baśniowym, co inspirowanym narkotycznymi wizjami autora)
a także do Człowieka Zagadki, postacią z serii komiksów o Batmanie.</span>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/bDygS0a6Tgo" width="420"></iframe>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Pomimo
czynnego twórczego udziału w, jak to sam określił, wideo będącym "hołdem złożonym post-impresjonizmowi i ekspresjonizmowi", Nik wielokrotnie zapewniał, że słowa piosenki to nic innego
tylko wymyślona naprędce zbitka zdań, które </span><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">pod względem rytmu oraz rymu </span>pasowały </span><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">do skomponowanej przez niego melodii. Innymi słowy: stek bzdur, które przetrwały
z fazy demo utworu do jego ostatecznej wersji, a potem doczekały się dopisanej
do nich (przez tego samego autora) ideologii w teledysku.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Atrack%3A4DFHOaiMTmqtrSffaJa89c" width="300"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Co
ciekawe, </span><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">niektórzy fani </span>pozostawali nieugięci i raz po raz chwalili się swoimi
coraz bardziej zawiłymi i, cytując słowa samego muzyka, "niepokojąco logicznymi"
rozwiązaniami tytułowej zagadki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Dla Nika Kershawa </span>singiel okazał się trzecim z rzędu przebojem, który zapisał jego nazwisko w
historii synth-popu, jako jednego z bardziej kreatywnych autorów
piosenek. Piosenka doczekała się
nawet pretensjonalnego remiksu w wydaniu dance, popełnionego
przez znanego włoskiego didżeja Gigi D'Agostino</span>.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-31632353630339075682016-02-20T09:09:00.000+00:002016-06-19T19:46:21.219+01:00Izabela Trojanowska - IZA (LP)<div style="text-align: justify;">
Izabela Trojanowska budowała swoją karierę długo, a gdy już znalazła się na szczycie, jej sława trwała zaledwie przysłowiowych 5 minut. Po latach powracała kilkukrotnie, ale to właśnie z jej debiutu w roku 1980 wyprodukowanego przez zespół Budka Suflera pamiętana jest dziś najlepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-aT7H6Cbsf80/V2bUDuE7cZI/AAAAAAAABNw/iLTJ63_KDhQf0r_O8pK55ucGHQJ5t4jwQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivekPOpRQEjorZT.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Izabela Trojanowska - IZA okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-aT7H6Cbsf80/V2bUDuE7cZI/AAAAAAAABNw/iLTJ63_KDhQf0r_O8pK55ucGHQJ5t4jwQCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressivekPOpRQEjorZT.jpg" title="Izabela Trojanowska - IZA okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wbrew pozorom Trojanowska nie zawsze śpiewała charakterystyczną dla siebie mamroczącą barwą głosu - jej występy na festiwalu Sacrosong (1971), Festiwalu Piosenki Radzieckiej (1972) oraz Opolu 1972 przedstawiały ją w dość typowym wtedy dla polskiej piosenki repertuarze, z którym dziś się jej nie kojarzy. Przy okazji zajmujących czas wtedy 16-letniej Izy imprez dyrektor szkoły, do której uczęszczała uznał, że w nagrodę za dokonania artystyczne należy ją stamtąd wyrzucić. W kolejnych latach słuch o niej zaginął ze względu na podjęte studia wokalno-aktorskie. Choć Trojanowska próbowała sił jako aktorka, dopiero jej powrót do śpiewania w 1979 roku okazał się dla niej przełomowy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-E8GJyFTh51w/V2bUHljnYYI/AAAAAAAABN4/d4Yvr1u7Qq0TNDkI2BsNu7pZ6zLX4lXiwCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveO3NfgrmK1H3A.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Izabela Trojanowska - IZA okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-E8GJyFTh51w/V2bUHljnYYI/AAAAAAAABN4/d4Yvr1u7Qq0TNDkI2BsNu7pZ6zLX4lXiwCLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveO3NfgrmK1H3A.jpg" title="Izabela Trojanowska - IZA okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawrotnej karierze Izy pomógł, jak to często bywa, czysty przypadek. To, że zespół Budka Suflera przystał na współpracę z wokalistką wynikało m.in. z prozaicznego powodu, jakim była nagła śmierć Anny Jantar w marcu 1980.<br />
Już w kwietniu 1980 roku w programie telewizyjnym <i>Fonogama</i> Iza otrzymała nagrodę publiczności za wykonanie piosenki <i>Tyle samo prawd, ile kłamstw</i>, a w Radiowym Studio Gama - zajęła pierwsze miejsce. Rockowy sznyt, jaki nadał utworom Romuald Lipko (lider Budki) oraz drapieżny głos Izy były inspirowane modą Zachodnią (spod szyldu Pat Benatar tudzież Blondie), ale stanowiły na polskim rynku unikat, przynajmniej w wydaniu głównego nurtu. Choć istniały już wtedy zespoły z gatunku Maanamu, ich dokonania zaliczały się do działalność artystów młodzieżowych, na którą nadal patrzono z przymrużeniem oka.
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/q2rYveSNKRI" width="420"></iframe>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem wszystko potoczyło się jeszcze szybciej: wokalistka zrobiła furorę na Krajowym Festiwalu Piosenki Opole 1980, gdzie wykonaniem <i>Tyle samo prawd</i> oraz premierą <i>Wszystko czego dziś chcę</i> zdobyła nie tylko tytuł Miss Obiektywu imprezy oraz nagrodę specjalną za interpretację piosenek, ale też uznanie publiczności, uwadze której nie mogła tak po prostu umknąć ubrana w garnitur i krótko ścięta dziewczyna śpiewająca o chęci wyzwolenia się z męskich objęć. Podobnie przyjęto występ Izy na festiwalu w Sopocie, gdzie w międzynarodowym konkursie wytwórni fonograficznych zajęła II miejsce.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/tuHooFEsFPE" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Sukces artystki zaowocował wydaniem przez wytwórnię Tonpress singla <i>Tyle samo prawd/Komu więcej, komu mniej. </i>Piosenki zyskiwały na popularności - na listach TOP10 Magazynu Muzycznego NON STOP <i>Tyle samo prawd</i> dotarł do miejsca drugiego, a <i>Wszystko czego dziś chcę </i>- pierwszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Artystka wraz zespołem nie próżnowali i przez resztę roku nagrywali jej debiutancki album a także ruszyli we wspólną trasę. Owocem nagrań stał się najpierw pierwszy w historii polskiej fonografii maxi-singiel <i>Nic za nic/Sobie na złość, </i>a w ostateczności album zatytułowany <i>IZA </i>wydany w lutym 1981. W międzyczasie artystka zdobyła nagrodę za singiel i przebój roku (<i>Wszystko czego dziś chcę</i>) w plebiscycie wspomnianego wyżej miesięcznika, choć krytycy, wyrażali mieszane uczucia wobec jej zdolności interpretacyjnych piosenek. Roman Rogowiecki podsumował <i>Tyle samo prawd, ile kłamstw</i> jako "autentycznie rajcowny numer recytowany żadnym - szalenie ostatnio modnym głosem".</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/gxmdXoxP4f0" width="420"></iframe>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Słychać to na wydanej płycie LP, gdzie oprócz ciekawych kompozycji Lipki, osoba wokalistki raczej nie zachwyca, a wykonywane utwory wydają się bardziej zadeklamowane albo wykrzyczane (<i>Sobie na złość, Nic za nic), </i>niż zaśpiewane. A jeśli już tekst ma tonację, to barwa wokalu tylko czasami wykracza poza średnią krajową, co udowadnia chociażby utwór <i>Jestem twoim grzechem. </i>Z kolei praktycznie ani razu nie zawodzą nas aranżacje autorstwa Lipki (może oprócz pseudoludowego <i>Pytania o siebie</i>) oraz udział instrumentalistów zespołu, w tym będącego jeszcze wtedy jego członkiem Jana Borysewicza.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/CLcUa4mvubY" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Oprócz niekwestionowanych dwóch przebojów, o których sporo było wcześniej, na krążku wyróżnia się <i>Tydzień łez</i> (świetna aranżacja ze wstępem gitary basowej i saksofonu połączona z emocjonalną interpretacją tekstu Mogielnickiego), <i>Nic za nic</i> z bardzo chwytliwym riffem gitarowym oraz <i>Sobie na złość </i>- inspirowany <i>Call Me </i>w wykonaniu Blondie autorstwa Giorgio Morodera. Na LP zabrakło <i>Liczy się tylko czas </i>utworu autorstwa Ryszarda Poznakowskiego przearanżowanego przez Lipkę z dość pretensjonalnego disco na wersję wykonywaną w recitalu telewizyjnym wokalistki z listopada 1980 zatytułowanym <i>Lunapark</i>.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/_hSDWQSdQvI" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Płyta broni się nie tylko ze względu na obecność Budki Suflera, ale też dzięki spójnemu przekazowi i wyraźnej konsekwencji muzycznej i tekstowej, której próżno było szukać na albumach innych polskich artystów w owym czasie. Wielu z nich nadal rozumiało album długogrający jako składankę swoich przebojów wydawanych w ciągu kilku lat bądź znanych z występów festiwalowych albo telewizyjnych. Trojanowska jako jedna z nielicznych polskich wykonawców pop otrzymała szansę na spójny debiut, czego nie można było powiedzieć o wielu, w tym legendarnym Bajmie i jego LP <i>Bajm</i> z 1983 roku czy Bandzie i Wandzie (debiutancka płyta z 1984 roku).<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/olLagoWbbgk" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Pomimo wymienionych mankamentów album IZA zasługuje na miano jednej z lepszych polskich płyt roku 1981<i>, </i>mimo, że sam album, ponoć z przyczyn technicznych, został wydany jedynie w ilości 50 tys. egzemplarzy i pomimo ogromnego popytu nie miał szans przebić wyniku promujących go singli. Te z kolei, według stanu na przełom lat 1980/1981, rozeszły się w liczbie, bagatela, ponad 200 tys. egzemplarzy. Dość powiedzieć, że w lutym 1981 roku Izie wręczono Złotą płytę za singiel <i>Tyle samo prawd.../Komu więcej, komu mniej.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/kckyujVUFOM" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Promocja wspólnych dokonań Trojanowskiej i Budki postępowała - jeszcze w grudniu wystąpiła ona w telewizji czeskiej (co było zapewne główną motywacją do nagrania przez Michala Davida czeskiego coveru <i>Wszystko czego dziś chcę</i> o wdzięcznym tytule Dívka na inzerát), TV Rostock (NRD) w styczniu 1981, a także w ramach serii koncertów z zespołem w lutym 1981. Niestety, parafrazując tekst piosenki autorstwa Andrzeja Mogielnickiego, nie nie mogło wiecznie trwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Współpraca artystki z zespołem z nie do końca jasnych do dzisiaj przyczyn została przerwana. Choć w wywiadzie udzielonym w lipcu 1981 roku tłumaczyła ona ten swoisty "rozwód" różnicami stylistycznymi, dało się odczuć atmosferę nieporozumienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Tak czy siak, w majowym, bardzo słabo ocenianym występie wokalistki na festiwalu Rock Arena w Poznaniu zaśpiewała ona z początkującym wtedy wrocławskim zespołem rockowym Stalowy Bagaż. Jakby tego było mało, <i><i>Pieśń o cegle</i>, </i>piosenka o dużym potencjale na przebój, którą wspólnie nagrali okazała się klapą, bo występ Trojanowskiej na Opolu 1981 w stroju składającym się m.in. z czerwonego krawatu Związku Młodzieży Polskiej uznano, chyba najbardziej w oczach mediów komunistycznej propagandy, za obrazoburczy i niesmaczny. Po owacjach słyszanych w nagraniu transmisji telewizyjnej widać, że młoda opolska publiczność była z goła innego zdania. Jednak to nie przeszkadzało mediom albo artystkę sponiewierać, albo, co gorsza, cały występ po prostu w relacjach pofestiwalowych pominąć.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/rI1-FX-J2T4" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Ale na przekór oburzeniu, kontrowersyjny, krytykujący w zawoalowany sposób ustrój komunistyczny tekst autorstwa Mogielnickiego, który w połączeniu z punkową stylistyką utworu wyraźnie nawoływał do buntu zdecydowanie wybił się poza resztę wykonawców słabego muzycznie festiwalu, po raz pierwszy organizowanego bez udziału telewizji. <i>Pieśń o cegle </i>Jest też ostatnim dużym przebojem Trojanowskiej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-jzyvd3-z54E/V2bUOmQgP3I/AAAAAAAABOE/-S4mMN330SsUr1nMq2a0SuRJY9n2NkNfACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveOe6u7HfMBoDP.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Izabela Trojanowska - IZA okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-jzyvd3-z54E/V2bUOmQgP3I/AAAAAAAABOE/-S4mMN330SsUr1nMq2a0SuRJY9n2NkNfACLcB/s1600/imgonline-com-ua-progressiveOe6u7HfMBoDP.jpg" title="Izabela Trojanowska - IZA okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przewidywalny, oceniany często jako "nijaki" charakter interpretacji wokalnej obecnej w kolejnych nagraniach wokalistki, feralny występ na Opolu 1981, jej wyjazd do Stanów Zjednoczonych, ogłoszenie stanu wojennego a w końcu wyprowadzka na Zachód skutecznie odsunęły Trojanowską od kariery muzycznej w Polsce i na lata słuch o niej zaginął. Wróciła dopiero w nowym ustroju, choć jej późniejsza działalność zawsze oparta była na mocnym debiucie, w którym pomogła jej mieszanka profesjonalizmu producentów z Budki Suflera, kontrowersyjny, "bezpłciowy" image oraz... niezaprzeczalny urok osobisty.<br />
<br />
Źródła:<br />
Magazyn Muzyczno-Rozrywkowy NON STOP, 1980-1981.</div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-71557070839404426032016-02-08T18:36:00.003+00:002016-06-19T19:30:24.475+01:00Frida - Shine (LP)<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-sndD9M0Y9-c/V2R4opmZrZI/AAAAAAAABFA/S4L-TcxEC44SJNLHn6CEE7E5ipdHCmPWQCKgB/s1600/R-776472-1227215640.jpeg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Frida - Shine okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-sndD9M0Y9-c/V2R4opmZrZI/AAAAAAAABFA/S4L-TcxEC44SJNLHn6CEE7E5ipdHCmPWQCKgB/s1600/R-776472-1227215640.jpeg.jpg" title="Frida - Shine okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<i>Something's Going On</i> z 1982 roku był sporym sukcesem - pierwszy anglojęzyczny LP Fridy zrealizowany przy udziale Phila Collinsa okazał się jedną z najlepiej sprzedających się płyt spośród wszystkich projektów solowych byłych członków zespołu ABBA. Nic więc dziwnego, że artystka zachęcona ciepłym przyjęciem krążka postanowiła kontynuować obraną ścieżkę. Po niedawnym rozwodzie z Bennym i związanym z tym "koszmarem ABBy" poszła za ciosem i powzięła trudną decyzję przeprowadzki do Londynu. Ale oprócz zmiany miejsca zamieszkania, zmieniła się też dla niej koncepcja artystyczna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nowy longplay początkowo miał być wyprodukowany także przez Collinsa, ale plan spalił na panewce. Ostatecznie do współpracy zaproszono Steve'a Lillywhite'a, już wtedy uznanego producenta m.in. płyt Petera Gabriela, a który w projekt tchnął sporo nowości. Co więcej, sesje, na które znów Frida wybrała piosenki spośród wielu propozycji, odbyły się we Francji, w zupełnie innym otoczeniu niż to, do którego przywykła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Album <i>Shine</i> tylko z pozoru kontynuuje muzyczną drogę Fridy, jaką wyznaczył inspirowany Pet Benatar pop-rock z <i>SGO. </i>Stylistyka albumu przerosła najśmielsze oczekiwania krytyków oraz fanów i spośród wszystkich dokonań członków ABBy jest bodaj najbardziej eksperymentalnym projektem. Wypełnia go synth-pop z sporą dozą rocka, a obecna w nim elektronika z każdą kolejną piosenką i tekstem maluje coraz bardziej abstrakcyjne pejzaże. Te niejednokrotnie przesiąknięte są tajemniczą symboliką, co zauważyć można chociażby w kolorach będących motywem przewodnim kostiumów Fridy z teledysków, okładek wydań singli oraz materiałów promocyjnych związanych z płytą.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/OK2Loe60RLg" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Piosenka tytułowa to up-beatowa manifestacja wyzwolenia z tłamszącej wokalistkę rzeczywistości, jaka otaczała ją w rodzimej Szwecji. Uderza drapieżność i nieprzewidywalność, szczególnie w budowie utworu, która zakrawa na miano post-popowej - mocne beaty wstępu połączone z agresywnym basem zostają skontrowane delikatnym, powtarzanym przez Fridę "You give me love" (0:08) pochodzącym z chórków fade-outu refrenu, a więc z samego końca piosenki. Rytmiczny dialog przerywa pusty takt perkusji (0:17), po którym następuje zmiana tonacji (0:19), w której chórki z bridge'a zapowiadają dopiero pierwszy refren (0:32). Potem następuje nieco zbalansowana, ale nadal dość rytmiczna zwrotka, której kolejne wersy są przełamywane wtrąceniami perkusji, potem hook z wokalem (1:05) i refren (1:18). Druga zwrotka zawiera powtórzenie jednego z wersów (1:43), co znów wytrąca słuchacza z typowej popowej progresji, a hook zostaje pozbawiony wokalu. Po drugim refrenie następuje break z solówką gitarową, który jest w istocie zamiennikiem trzeciej zwrotki oraz chórkami budującymi napięcie do ostatnich refrenów. Na uwagę zasługuje aranżacja - jej głównym elementem są chórki oraz perkusja (automat oraz inne efekty akustyczne, prawdopodobnie sample), której rytm dopełniany jest przez bardzo rytmiczne połączenie gitary oraz synthów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Akst7yCi-Qg/V2R4mCdli9I/AAAAAAAABFA/C0LnXr1Nz2gm9wZD1XTxpHQceQ8cHmnyACKgB/s1600/P1090635.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Frida - Shine okładka albumu" border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-Akst7yCi-Qg/V2R4mCdli9I/AAAAAAAABFA/C0LnXr1Nz2gm9wZD1XTxpHQceQ8cHmnyACKgB/s1600/P1090635.JPG" title="Frida - Shine okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podobnie sprawy mają się w <i>One Little Lie</i>. Rytm tej piosenki przypomina dynamiczne Hi-NRG, które jeszcze wtedy było mało popularne. Początkowo niemal "pusty" podkład piosenki z każdym taktem zdaje się płynnie narastać poprzez dodawanie kolejnych instrumentów i zwiększanie dynamiki, co doprowadza do monumentalnej kulminacji w refrenie. Nie brakuje też elementów zaskoczenia - zatrzymanie syntezatorów zapowiedziane "kosmicznym" glissandem (1:12), gitarowe przejście do bridge'a (2:00) oraz krystalicznie czysty, arpeggiowany syntezator w trzeciej zwrotce (2:26).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-WTIx2GPJDFY/V2R4ng6hjzI/AAAAAAAABFA/Ktpfb-c5bhsFwSGKPxa15YeY1Tb5pqiwQCKgB/s1600/R-3006970-1311429717.jpeg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Frida - Heart of the Country okładka singla" border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-WTIx2GPJDFY/V2R4ng6hjzI/AAAAAAAABFA/Ktpfb-c5bhsFwSGKPxa15YeY1Tb5pqiwQCKgB/s1600/R-3006970-1311429717.jpeg.jpg" title="Frida - Heart of the Country okładka singla" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Z kolei w<i> The Face</i>, wokal Fridy pozornie nie pasuje do podkładu szpiegowsko brzmiącej zwrotki, a jeszcze mniej do przejściówki do refrenu, gdzie tonacja zmienia się wręcz na losową (0:32), a wokal jest praktycznie nieczysty. Wszystko jednak niespodziewanie rozwiązuje się tak, by przeobrazić utwór w pełnowymiarową rock-balladę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko to jednak stopniowe przygotowania do najdziwniejszego utworu z płyty <i>- Twist In The Dark</i>. Upodobnionego jest on rytmicznie do <i>I Know There's Something Going On, </i>choć w rzeczywistości posiada zupełnie odmienny temat i charakter. "Rytualny" motyw grany w kółko przez gitarę, okazjonalne syntezatory, oraz ekspresyjny wokal artystki potęgują poczucie zawieszenia w zupełnej ciemności. Dramatyczna kulminacja (2:35) następuje w bridge'u, w którym przejście perkusji uderza w słuchacza jak piorun w czasie koszmarnej burzy. Od tego momentu płyta stopniowo zwalnia i uspokaja się.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/U4gVoyp0Jm4" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Niespodzianką dla fanów ABBy okazuje się ciekawa, choć pozostawiająca niedosyt piosenka <i>Slowly</i>, autorstwa duetu Benny i Björn, która w pewnym sensie stanowi pożegnanie z brzmieniem zespołu. Z kolei w <i>Come to Me (I Am Woman)</i>, wokalistka po raz jedyny na płycie jest urzekająca, a sama piosenka - najbardziej konwencjonalna ze wszystkich, pomimo swojej rozbudowanej linii melodycznej. Nie gorszy okazuje się jedyny utwór napisany przez samą Fridę - <i>Don't Do It</i>, którego początkowy chłód przechodzi w jedną z lepszych lekkich popowych melodii, jakie kiedykolwiek zaśpiewała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Aby pozostawić słuchacza w przeświadczeniu, że nowe wydanie Fridy to spory eksperyment, płytę kończy <i>Comfort Me</i>, którego zwrotka rozpoczyna się jak standard jazzowy, ale im dalej, tym coraz bardziej przeobrażony zostaje on aranżacyjnie w kołysankę z koszmaru. Niebanalną harmonię wykonują rozwibrowane, stopniowo narastające synthy, które wspólnie z rytmicznymi akordami oraz powolnymi, funeralnymi werblami kulminują w refrenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Płyta zawiera sporą dozę tajemniczości - oprócz niebanalnej aranżacji, obfitej w pogłosy oraz niestandardowe instrumenty (wibrafon), których melodyczna jaskrawość rozbudowuje rytmikę, wrażenie to potęgują teksty - te zdają się być dość intymne, a jednocześnie jakby wyśpiewane przez sen. <i>Twist In The Dark</i> stanowi wręcz sztandarowy przykład tekstu o niedopowiedzianym znaczeniu, wywołującego u słuchacza niepewność, a frazowanie melodii ściśle współgra z treścią tekstu. Podobnie jest w <i>Comfort Me</i>, którego płynny wokal zwrotki w dolnych rejestrach Fridy kontrastuje z wykrzyczanymi słowami refrenu.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/5tivPqAJiL4" width="560"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Płyta <i>Shine </i>to dobra płyta pop, ale nie była ona wystarczająco przystępna jak na gusta fanów ABBy. Choć głos Fridy brzmiał znajomo, to treść utworów i ich charakter zupełnie odbiegały zarówno od lekkiej zazwyczaj twórczości grupy, jak i nawet od tych z poprzedniego albumu artystki. Wielokrotnie powtarzała ona potem, że krążek był świetnym eksperymentem, z którym można było jednak poczekać kilka lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety po klapie albumu Frida nie dała sobie kolejnej szansy i zniechęcona średnimi wynikami płyty zamroziła swoją karierę solową na długie lata. Nie licząc incydentalnych występów okolicznościowych oraz skądinąd świetnego singla <i>Så Länge Vi Har Varann</i> nagranego z grupą Ratata, na powrót wokalistki, zresztą w wielkim stylu, fanom przyszło czekać aż 12 lat.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Aalbum%3A6bpQOVBTYe0vdbIhbJm1Zi" width="300"></iframe>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-22459239293567737812015-10-19T18:56:00.002+01:002016-06-19T19:29:00.968+01:00Nena - 99 Luftballons<div style="text-align: justify;">
Niemiecki pop lat osiemdziesiątych kojarzy się zazwyczaj z dwoma gatunkami: synth-popem <i>a la </i>euro-disco i euro-pop (<i>Modern Talking</i> albo <i>Bad Boys Blue</i>) oraz z niemiecką nową falą (Neue Deutsche Welle). Ten ostatni, wywodzący się z ruchów nowofalowych w Wielkiej Brytanii, zgromadził w RFN wielu zwolenników. Sporo zespołów tamtych czasów adaptowało swój styl muzyczny do panującej mody, a niemiecki pop-rock pełen był pomniejszych gwiazd, które wtedy zasłynęły choćby jednym hitem utrzymanym właśnie w gatunku NDW. Najbardziej znanym była grupa Nena oraz jej międzynarodowy przebój <i>99 Luftballons</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-iy8M9D7QyJc/V2R4laAkRYI/AAAAAAAABFA/JN6IoRORw8AofUBToxuy4yBijhinKplfwCKgB/s1600/N00002056.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Nena - 99 Luftballons okładka singla" border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-iy8M9D7QyJc/V2R4laAkRYI/AAAAAAAABFA/JN6IoRORw8AofUBToxuy4yBijhinKplfwCKgB/s1600/N00002056.jpg" title="Nena - 99 Luftballons okładka singla" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Utwór powstał na debiutancką płytę berlińskiego zespołu w roku 1982 i był jej singlem wiodącym. Jak się okazało potencjał piosenki szybko przerósł oczekiwania twórców. Pomimo tego, że zaśpiewany został w oryginale po niemiecku, a jego niemrawy wideoklip powstał w polu, niepozorny antywojenny protest song obiegł świat i stał się hitem w co najmniej kilkunastu krajach (w tym USA), w większości z nich docierając do miejsca pierwszego.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ZePG7nqUERo/V2R4fYLuUpI/AAAAAAAABE8/kD9vch15jXAemPwhltZB1LwzcZSIcwjxwCKgB/s1600/99_Luftballons_%25281984%2529_alt_Nena.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Nena - 99 Luftballons okładka singla" border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-ZePG7nqUERo/V2R4fYLuUpI/AAAAAAAABE8/kD9vch15jXAemPwhltZB1LwzcZSIcwjxwCKgB/s1600/99_Luftballons_%25281984%2529_alt_Nena.jpeg" title="Nena - 99 Luftballons okładka singla" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Angielska wersja piosenki, <i>99 Red Balloons</i> pilotująca album w tym języku wydany w kilku krajach w roku 1984 była przewidywalną odpowiedzią na zaskakująco pozytywny odzew na singiel tej debiutującej grupy. Tłumaczenie, choć znienawidzone przez członków grupy, mniej więcej oddaje sens oryginału i także sprzedało się nieźle, ale do dziś pozostaje cieniem oryginału. Wobec faktu, iż ten został wykonany w języku niezrozumiałym dla większości ludzi, jego sukces zespół powinien zawdzięczać przede wszystkim chwytliwej melodii oraz ciekawym zmianom temp, na jakich oparty został utwór.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/W2D4joJF5xo" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wstęp to powolne odśpiewanie przez wokalistkę refrenu piosenki, które w ogóle nie zapowiada nadchodzącego stopniowego przyspieszenia. Syntezator odgrywa basowy podkład przez kilka taktów, ale brzmienie szybko uzupełniają gitary rytmiczne oraz zwykły bas. Całość przyspiesza dwukrotnie przy wtórze gitar elektrycznych i wokalu Neny, co przełamuje wrażenie, że słuchamy kawałka nowo romantycznego. Po refrenie utwór zwalnia z powrotem dwukrotnie, ale taka alteracja temp pozostaje obecna w utworze do końca. Piosenka zawdzięcza swój urok właśnie temu kontrastowemu zestawieniu powolnego wstępu i zwrotki opartych na syntezatorze oraz pseudo-punkowego refrenu, co w pewnym sensie oddaje kwintesencję gatunku NDW.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Atrack%3A6HA97v4wEGQ5TUClRM0XLc" width="300"></iframe></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-50088754698498054722015-10-15T14:58:00.002+01:002016-06-19T19:28:32.860+01:00Depeche Mode - Puppets<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-dbsAW5o7v0w/V2R4kTjn4eI/AAAAAAAABFA/G6K56aPzDGcU-5_HAn1DvCgOIZZzsxOEwCKgB/s1600/L0PesD-l2_zhOEZsjdSENwk2bWI.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Depeche Mode - Speak and Spell okładka albumu" border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-dbsAW5o7v0w/V2R4kTjn4eI/AAAAAAAABFA/G6K56aPzDGcU-5_HAn1DvCgOIZZzsxOEwCKgB/s1600/L0PesD-l2_zhOEZsjdSENwk2bWI.png" title="Depeche Mode - Speak and Spell okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
Zespół Depeche Mode został założony w 1980 w angielskim Basildon jako wyraz ambicji dwójki nieumuzykalnionych nastolatków, którzy zapragnęli odrobiny sławy - nawet jeśli miałaby się ona ograniczyć do jednego występu w najpopularniejszym programie muzycznym brytyjskiej telewizji, <i>Top of the Pops. </i>Moda na muzykę elektroniczną oraz dostępność sprzętu sprawiła, że nawet totalni amatorzy mogli tego typu marzenia zrealizować. Ale Depeche Mode osiągnęli znacznie więcej niż tylko dostanie się na sam dół listy przebojów - w stosunkowo krótkim czasie ustabilizowali swoją pozycję jednego z wiodących przedstawicieli muzyki elektronicznej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Atrack%3A49C0xNvpvN6ceR5b3nOJVG" width="300"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim jednak to nastąpiło, w 1981 roku wydali debiutancki album <i>Speak & Spell</i>, który z wyjątkiem niektórych oznaczonych synth-popową marką Vince'a Clarke'a piosenek <i>Just Can't Get Enough, New Life </i>czy<i> </i><i>Puppets </i>można by bez skrupułów skasować z taśmy matki. To właśnie ten ostatni utwór stanowi jedną z najbardziej przekonujących kreacji artystycznych w początkowej fazie brytyjskiej nowej fali.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Tytuł piosenki to złowieszcza metafora zniewolenia i kontroli nad człowiekiem. Choć podmiot liryczny wydaje się być człowiekiem, łatwo pokusić się o bardziej wyszukane interpretacje tego, kto pociąga za sznurki determinujące poczynania adresata tekstu - począwszy od magicznego oddziaływania muzyki elektronicznej, technologii zmieniającej nasze postrzeganie świata, aż po trawiącą czyjś umysł depresję. Czymkolwiek jest siła będąca bohaterem utworu, wrażenie hipnotycznego uwięzienia kontrolowanej osoby w konkretnym stanie emocjonalnym jest tu zaprezentowane znakomicie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/cOdfgVH7sd8" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
W przedstawieniu tym główną rolę odgrywa umiejętne użycie instrumentów elektronicznych. Motyw siły oddziałującej, sznurków, które kierują adresatem tekstu, wyrażają oktawy w wysokich rejestrach, które rozpoczynają utwór i powtarzane są w refrenie. Pulsujący bas wprowadza bazę dla zwrotki, w której Dave Gahan swoim przezroczystym, monotonnym głosem stara się zahipnotyzować słuchacza. Udaje się to pod koniec zwrotki, faktycznym punkcie kulminacyjnym utworu, wyróżniającym się niemal całkowitym zatrzymaniem podkładu muzycznego w trakcie wyśpiewania formuły: "I'll be your operator baby/I'm in control". Następujący potem "refren" przetwarza motyw pociąganych sznurków ze wstępu dopełniając go groteskowo banalną melodią wyrażającą momentalne zniewolenie umysłu osoby, jakie następuje po wypowiedzeniu wspomnianego hasła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Album debiutancki Depeche Mode był kamieniem milowym w ich karierze, ale wczesna twórczość zespołu utrzymana w formule, jaką wtedy przybrali, jest bardzo trudny w przetrawieniu. Rozdźwięk pomiędzy niewyklarowanym jeszcze w pełni image'em a banalnymi, ale dziwacznie zaaranżowanymi melodiami sprawiają, że pierwsze trzy longplaye brzmią jak muzyczny żart, a nie jak poważna artystyczna propozycja. Na uwagę zasługują w zasadzie tylko pojedyncze pozycje - <i>Just Can't Get Enough, People Are People, Everything Counts, See You </i>oraz przede wszystkim, właśnie przez przekonujący efekt końcowy, utwór studyjny <i>Puppets</i>.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/99O_Iwm1ahQ" width="560"></iframe></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6909750232648442978.post-15185977287785268792015-10-07T11:43:00.001+01:002016-06-19T19:28:00.656+01:002 plus 1 - Bez limitu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-byuoBZflTGM/V2R4pPfUYiI/AAAAAAAABFA/QPMFxhr8cesg1o_h1_xG8eKsCsvm9dsOACKgB/s1600/bez-limitu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="2 plus 1 - Bez limitu okładka albumu" border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-byuoBZflTGM/V2R4pPfUYiI/AAAAAAAABFA/QPMFxhr8cesg1o_h1_xG8eKsCsvm9dsOACKgB/s1600/bez-limitu.jpg" title="2 plus 1 - Bez limitu okładka albumu" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z początkiem lat osiemdziesiątych zespół 2 plus 1 stopniowo zaczął oswajać się z myślą, że pomimo trudnych dla artysty realiów PRL-u, budowanie kariery w kraju jest jednak o wiele łatwiejsze niż zagranicą. Materiał nagrany na ich dwie anglojęzyczne płyty <i>Easy Come, Easy Go </i>(1980) oraz <i>Warsaw Nights </i>(1981), wydane m.in. w RFN-ie przez kilka lat promocji nie zrobiły na nikim specjalnego wrażenia. Z kolei wydany po nich pierwszy od kilku lat singiel w języku polskim, <i>Iść w stronę słońca</i>, przyniósł nieoczekiwany sukces. Grupa, pomimo obowiązującego stanu wojennego, nagrała w Niemczech w listopadzie 1982 roku <i>Rocky Doctor</i>, swój ostatni singiel zagraniczny, który także przepadł bez wieści. Jasnym musiało być dla nich, że wobec panującej sytuacji politycznej trudno będzie dalej walczyć i podbijać rynki wrogiego nam kapitalizmu. Poza tym, wbrew temu, co mówiła PRL-owska propaganda uzasadniając niedostępność wspomnianych dwóch LP, ich płyty na Zachodzie wcale się nie sprzedawały, a przynajmniej dziś nie ma na to dowodów. Wobec tego stało się bardziej niż oczywiste, że zespół 2 plus 1 ukierunkuje swoje działania na rynek polski.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/1sqMFJ-3EOs" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na efekty tego światopoglądowego zwrotu nie trzeba było długo czekać, bo już od roku 1982 zespół przystąpił do nagrywania swojego ósmego albumu długogrającego. <i>Bez Limitu</i> wydany w 1983 roku to chyba najbardziej radykalna zmiana stylistyczna w historii tria. Dawne lekkie utwory 2 plus 1 zastąpiły kompozycje bardziej nowoczesne, luźno naśladujące elektroniczną nową falę, która od przynajmniej dwóch lat skutecznie zatapiała dawną modę na disco i rocka na całym świecie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/wQZG1_4q0AY" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
10 kompozycji Janusza Kruka i Cezarego Szlązaka powstały do słów jednego z najbardziej prominentnych wtedy tekściarzy Andrzeja Mogielnickiego. Najlepszymi z nich okazały się utwory tematycznie poważne, które wypełniła pełna niepokoju elektronika. Piosenki <i>Requiem dla samej siebie, XXI wiek (Dla wszystkich nas), Gorące telefony </i>czy <i>Superszczur </i>to prawdopodobnie najbardziej charakterystyczne single pierwszej połowy lat osiemdziesiątych w Polsce. Wszystkie cztery piosenki razem wpasowywały się w panujący wśród artystów pesymizm wynikający z utraty sporej części wolności w okresie stanu wojennego: awangardowy <i>Superszczur </i>przedstawia ten koncept w ciekawy, abstrakcyjny sposób, <i>Gorące telefony </i>to wyrażenie strachu przed następstwami nieodpowiedzialnych decyzji, jakie podejmowane były we wrogich sobie mocarstwach, a <i>XXI wiek </i>stawia pytania o niepewną przyszłość w ogóle. Z tych czterech utworów jedynie <i>Requiem </i>wydaje się bardziej osobiste i uniwersalne.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety te 4 mocne pozycje pozytywnie wyróżniają się spośród reszty utworów z płyty. Zarówno pozostałe pojawiające na liście przebojów Trójki <i>Nic nie boli </i>oraz <i>Gdy grali dla nas Rolling Stones, </i>ani utwory <i>stricte </i>albumowe - <i>Boogie o 7 zbójach </i>albo <i>China Boy, </i>są tak bardzo kiczowate i nieprzemyślane, że trudno przez nie przebrnąć. Jak zauważali krytycy, mający wspominać Rolling Stones utwór nie ma nic wspólnego z ich muzyką, a na dodatek nie broni się ani tekstowo, ani muzycznie, <i>Boogie o 7 zbójach </i>nie jest faktycznym boogie, a maniera wokalna skądinąd utalentowanej wokalistki Elżbiety Dmoch, która objawia się przesadnie drapieżną, pretensjonalnie krzykliwą barwą wielu utworach jest nie do zniesienia.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/xfKAeFrsbbA" width="420"></iframe>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Choć te mieszane uczucia wobec albumu wydają się uzasadnione, innego zdania byli fani zespołu, którzy album docenili, zapewne przez to, że z wyjątkiem anglojęzycznych LP (w Polsce i tak w zasadzie niedostępnych) 2 plus 1, zespół kazał czekać na nowe piosenki aż 4 lata. Dzięki obecności w mediach, na którą składała się m.in. realizacja klipów w Telewizyjnej Liście Przebojów oraz dobrze przyjęty awangardowy recital na festiwalu Opole 1983, <i>Bez Limitu</i> przebiła świetny wynik 150 tysięcy sprzedanych egzemplarzy i zdobyła status złotej płyty. Bez względu na noty, grupa raz jeszcze na chwilę znalazła się na ustach wszystkich.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/sXzHHYvpbv8" width="420"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
2 plus 1, które do tej pory uchodziło za przemijającą gwiazdę poprzedniej dekady pokazało się od zaskakującej strony. Szkoda tylko, że promowany nowy image, jaki zbudowali swoimi nowymi elektronicznymi przebojami i drapieżnym stylem, zachowawczo dopełnili na płycie kiepskim materiałem. Pomimo niedostatków doczekała się ona następczyni w postaci LP <i>Video</i> z 1985 roku. Jej zawartość przypomina stylistycznie bestseller z 1983 roku<i>, </i>choć nie był już tak wielkim zaskoczeniem. <i>Bez Limitu</i> to także ostatni sukces zespołu - żadnemu z kolejnych wydawnictw, zarówno tych wydanych przed, jak i po rozwiązaniu 2 plus 1 nie udało się odzyskać dla grupy popularności. Dziś pamięta się ją raczej z pierwszego okresu działalności, gdy ich repertuar wypełniał folkowy pop, często zapominając szereg naprawdę niezłych przebojów z lat osiemdziesiątych. </div>
Unknownnoreply@blogger.com1