Born in the 80s

Blog o muzyce lat osiemdziesiątych... i nie tylko!

2 plus 1 - Bez limitu

2 plus 1 - Bez limitu okładka albumu

Z początkiem lat osiemdziesiątych zespół 2 plus 1 stopniowo zaczął oswajać się z myślą, że pomimo trudnych dla artysty realiów PRL-u, budowanie kariery w kraju jest jednak o wiele łatwiejsze niż zagranicą. Materiał nagrany na ich dwie anglojęzyczne płyty Easy Come, Easy Go (1980) oraz Warsaw Nights (1981), wydane m.in. w RFN-ie przez kilka lat promocji nie zrobiły na nikim specjalnego wrażenia. Z kolei wydany po nich pierwszy od kilku lat singiel w języku polskim, Iść w stronę słońca, przyniósł nieoczekiwany sukces. Grupa, pomimo obowiązującego stanu wojennego, nagrała w Niemczech w listopadzie 1982 roku Rocky Doctor, swój ostatni singiel zagraniczny, który także przepadł bez wieści. Jasnym musiało być dla nich, że wobec panującej sytuacji politycznej trudno będzie dalej walczyć i podbijać rynki wrogiego nam kapitalizmu. Poza tym, wbrew temu, co mówiła PRL-owska propaganda uzasadniając niedostępność wspomnianych dwóch LP, ich płyty na Zachodzie wcale się nie sprzedawały, a przynajmniej dziś nie ma na to dowodów. Wobec tego stało się bardziej niż oczywiste, że zespół 2 plus 1 ukierunkuje swoje działania na rynek polski.


Na efekty tego światopoglądowego zwrotu nie trzeba było długo czekać, bo już od roku 1982 zespół przystąpił do nagrywania swojego ósmego albumu długogrającego. Bez Limitu wydany w 1983 roku to chyba najbardziej radykalna zmiana stylistyczna w historii tria. Dawne lekkie utwory 2 plus 1 zastąpiły kompozycje bardziej nowoczesne, luźno naśladujące elektroniczną nową falę, która od przynajmniej dwóch lat skutecznie zatapiała dawną modę na disco i rocka na całym świecie.


10 kompozycji Janusza Kruka i Cezarego Szlązaka powstały do słów jednego z najbardziej prominentnych wtedy tekściarzy Andrzeja Mogielnickiego. Najlepszymi z nich okazały się utwory tematycznie poważne, które wypełniła pełna niepokoju elektronika. Piosenki Requiem dla samej siebie, XXI wiek (Dla wszystkich nas), Gorące telefony czy Superszczur to prawdopodobnie najbardziej charakterystyczne single pierwszej połowy lat osiemdziesiątych w Polsce. Wszystkie cztery piosenki razem wpasowywały się w panujący wśród artystów pesymizm wynikający z utraty sporej części wolności w okresie stanu wojennego: awangardowy Superszczur przedstawia ten koncept w ciekawy, abstrakcyjny sposób, Gorące telefony to wyrażenie strachu przed następstwami nieodpowiedzialnych decyzji, jakie podejmowane były we wrogich sobie mocarstwach, a XXI wiek  stawia pytania o niepewną przyszłość w ogóle. Z tych czterech utworów jedynie Requiem wydaje się bardziej osobiste i uniwersalne.

Niestety te 4 mocne pozycje pozytywnie wyróżniają się spośród reszty utworów z płyty. Zarówno pozostałe pojawiające na liście przebojów Trójki Nic nie boli oraz Gdy grali dla nas Rolling Stones, ani utwory stricte albumowe - Boogie o 7 zbójach albo China Boy, są tak bardzo kiczowate i nieprzemyślane, że trudno przez nie przebrnąć. Jak zauważali krytycy, mający wspominać Rolling Stones utwór nie ma nic wspólnego z ich muzyką, a na dodatek nie broni się ani tekstowo, ani muzycznie, Boogie o 7 zbójach nie jest faktycznym boogie, a maniera wokalna skądinąd utalentowanej wokalistki Elżbiety Dmoch, która objawia się przesadnie drapieżną, pretensjonalnie krzykliwą barwą wielu utworach jest nie do zniesienia.


Choć te mieszane uczucia wobec albumu wydają się uzasadnione, innego zdania byli fani zespołu, którzy album docenili, zapewne przez to, że z wyjątkiem anglojęzycznych LP (w Polsce i tak w zasadzie niedostępnych) 2 plus 1, zespół kazał czekać na nowe piosenki aż 4 lata. Dzięki obecności w mediach, na którą składała się m.in. realizacja klipów w Telewizyjnej Liście Przebojów oraz dobrze przyjęty awangardowy recital na festiwalu Opole 1983, Bez Limitu przebiła świetny wynik 150 tysięcy sprzedanych egzemplarzy i zdobyła status złotej płyty. Bez względu na noty, grupa raz jeszcze na chwilę znalazła się na ustach wszystkich.


2 plus 1, które do tej pory uchodziło za przemijającą gwiazdę poprzedniej dekady pokazało się od zaskakującej strony. Szkoda tylko, że promowany nowy image, jaki zbudowali swoimi nowymi elektronicznymi przebojami i drapieżnym stylem, zachowawczo dopełnili na płycie kiepskim materiałem. Pomimo niedostatków doczekała się ona następczyni w postaci LP Video z 1985 roku. Jej zawartość przypomina stylistycznie bestseller z 1983 roku, choć nie był już tak wielkim zaskoczeniem. Bez Limitu to także ostatni sukces zespołu - żadnemu z kolejnych wydawnictw, zarówno tych wydanych przed, jak i po rozwiązaniu 2 plus 1 nie udało się odzyskać dla grupy popularności. Dziś pamięta się ją raczej z pierwszego okresu działalności, gdy ich repertuar wypełniał folkowy pop, często zapominając szereg naprawdę niezłych przebojów z lat osiemdziesiątych.

1 komentarze:

"maniera wokalna skądinąd utalentowanej wokalistki Elżbiety Dmoch, która objawia się przesadnie drapieżną, pretensjonalnie krzykliwą barwą wielu utworach jest nie do zniesienia"

Jak jest jak nie jest, smutny korniszonie? Po pierwsze, ty panią Elę i nasz skarb narodowy 2+1 szanuj, szczurku bo sam super nie jesteś, a po drugie, naucz się po polsku pisać, jak się za krytykę artystów bierzesz, przynajmniej do tych pięt się staraj komukolwiek sięgać.


EmotikonyEmotikony