Born in the 80s

Blog o muzyce lat osiemdziesiątych... i nie tylko!

Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia (LP)

Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia okładka albumu

Historia Budki Suflera swoją zawiłością dorównuje klasykom brazylijskiej telenoweli. Ale to właśnie poprzez umiejętne zmiany personalne w sytuacjach tego wymagających, zespół pozostawał na topie tak długo, czy raczej, powracał na niego tak często. Pierwsza połowa lat osiemdziesiątych, choć nie pozbawiona sukcesów, upłynęła grupie pod znakiem zmian, nie zawsze oczekiwanych. W 1980 roku współpracę z Anną Jantar przerwała jej nagła śmierć, nagrany dla Izabeli Trojanowskiej debiutancki album IZA (1981) okazał się ich pierwszym i ostatnim wspólnym projektem, a w 1982 śpiewający z zespołem zaledwie od 4 lat Romuald Czystaw zmuszony był ustąpić z funkcji wokalisty z powodu problemów z głosem.


Jednocześnie Budka podjęła decyzję o wydaniu albumu kompilacyjnego, który zawierałby ulepszone technicznie wersje znanych przebojów grupy oraz dwa nowe nagrania zrealizowane z Felicjanem Andrzejczakiem, jej nowo wybranym wokalistą. Sięgnięcie do starego repertuaru skłoniło ich, zgodnie z zasadą, której trzymali się do końca kariery, aby do ich odtworzenia zaprosić oryginalnego wokalistę - Krzysztofa Cugowskiego.
Jednocześnie przyjęty na miejsce Czystawa Andrzejczak w swojej roli sprawdzał się tylko częściowo - jego głos w Jolka Jolka, Czas Ołowiu i Noc Komety stanowił ciekawy dodatek do ugruntowanego brzmienia zespołu, ale udział wokalisty okazał się epizodyczny. Dość przypadkowo zaważył o tym właśnie powrót do starych nagrań - obecność Cugowskiego na sesjach do 1974-1984 sprawiła, że zdecydowano się na ponowne podjęcie z nim współpracy. Ostatecznie zapowiadany kolejny, tym razem studyjny album, nagrany najpierw z Andrzejczakiem wylądował na półce, a materiał zaśpiewał Cugowski.


Wydany pod koniec 1984 roku album Czas czekania, czas olśnienia był zwrotem w nowym kierunku muzycznym. Zespół wykonujący dotychczas post-rockandrollowy rock ukuty w kompozycje pachnące Led Zeppelinem i rokujący bardziej jako weteran estrady, porzucił starą modę i zaprezentował się od zupełnie innej strony. Na swoim szóstym albumie studyjnym Budka nie tylko pokusiła się o nowoczesne aranżacje, ale też wykorzystała typowy dla siebie skład instrumentalny do stworzenia nowych brzmień.
Pierwszą stronę płyty rozpoczyna dość konserwatywny instrumentalnie, niemal kameralny, ale za to chwytliwy Cały mój zgiełk, singiel wiodący, który na  Liście Przebojów Trójki dobił do nieprzypadkowego pierwszego miejsca. Piosenka stała się przebojem, co pozwoliło jej znaleźć się w Telewizyjnej Liście Przebojów oraz być zaprezentowaną na festiwalu Opole 1985.


Znaczącą część pierwszej strony albumu zajmuje monumentalny utwór tytułowy, w którym Cugowski zaskakuje ogromem możliwości głosowych, pozwalających na stałe budowanie napięcia przez 10 minut jego trwania. Jednocześnie Tomasz Zeliszewski (perkusja) jak zwykle sprawdza się w roli bezbłędnego tekściarza, a Romuald Lipko - świetnego kompozytora i wszechstronnego aranżera, nie bojącego się postawić wszystkiego na abstrakcyjną elektronikę. Kolejnych mocnych pozycji na płycie nie brakuje - dość wspomnieć reggae'owe Zmiany w organizmie, Wyspy bez nazw czy nawet pseudo-synth-popowy Dobrej zabawy nigdy dość, w którym Lipce zarzucano nawet zabawę w Kombi.


Ale ani Budce Suflera, ani jej głównemu motorowi twórczemu naśladowanie kogokolwiek nie było do niczego potrzebne. Po 10 latach budowania renomy grupa miała na koncie kilka udanych płyt, na których prezentowała różne style, od hard rocka po soul, a także zdołała wypromować dwie wokalistki polskiej sceny - Izabelę Trojanowską i Urszulę przy pomocy bezkonkurencyjnego, świeżego repertuaru. Lipko wielokrotnie wyłaniany był w plebiscytach na najlepszego kompozytora muzyki rozrywkowej w kraju, a Budka - wybierana na najlepszy polski zespół. I choć czasy były dla takich artystów dość łatwe (z powodu niewielkiej konkurencji, którą ograniczała kontrola młodych wykonawców i praktyczne zamknięcie możliwości swobodnego odwiedzania Polski przez artystów zagranicznych), to trzeba przyznać, że nakłady płyt zespołu robiły wrażenie: zarówno pół-kompilacyjny 1974-1984 jak i nowoczesny Czas czekania, czas olśnienia były jednymi z najpopularniejszych płyt roku 1984. Sprzedały się one odpowiednio w 220 i 110 tysiącach egzemplarzy, co umieściło Budkę w ścisłej czołówce.
Czas czekania, czas olśnienia tchnął silny wiatr w skrzydła okrętu Budka Suflera, którym do tej pory powodowały boczne podmuchy w postaci licznych zmian w składzie oraz projekty dodatkowe realizowane niejako bardziej akonto promowanych wokalistek, a mniej służące popularności grupy. Po dekadzie działalności dyskografia zespołu została poszerzona o jedną z ich najlepszych płyt, co pomogło im także zyskać kolejne rzesze nieco młodszych fanów. Jednocześnie Cugowski potwierdził, że z jego charakterystycznym, krzykliwym wokalem Budka Suflera będzie działać jeszcze długie lata.

Budka Suflera - Czas czekania, czas olśnienia okładka albumu


EmotikonyEmotikony